Witam serdecznie nowych podczytywaczy 

W poniedziałek i wtorek Migotka narobiła nam trochę strachu. Przybyła do nas jako strasznie żywa, ruchliwa, wszędobylska wiercipiętka z ogromnym apetytem. W poniedziałek nagle zrobiła się jakaś taka osowiała, ciągle spała, nie chciała jeść, przestała się bawić O_o Skonsultowałam się z wetką, która kazała nie panikować i jeśli nie ma gorączki (nie miała) to obserwować. We wtorek rano nadal nie chciała jeść, a jak wróciliśmy z pracy zauważyliśmy, że troszkę jej cieknie z noska  

 Mężu cały wieczór przesiedział z nią na kolanach, aż w końcu postanowiła coś zjeść 

 Na noc wzięliśmy ją do łóżka (bo ona nie nauczona, nie chciała wcześniej z nami spać i upodobała sobie koszyczek w drugim pokoju) i rano tuż po wstaniu musiałam ją nakarmić bo się dopominała 

 Potem jak się szykowałam do pracy to znowu poszła do misek i pochrupała suchego, a jak przed wyjściem dawałam śniadanie Berce i Tigerkowi to Migotka upomniała się o swoją porcję  

 Wieczorem nadal miała apetyt a do tego udało nam się ją rozruszać zabawą 

 No i z noska już nic nie cieknie. Nie wiem czy to było jakieś chwilowe przeziębienie, osłabienie? Mam nadzieję, że nic więcej...