wczoraj nad ranem obudziło mnie namiętne "zakopywanie" blachy przed piecem. Wstałam, obejrzałam (bez okularów), pomacałam nawet - nic. Georg został zabrany do łóżka i zakopany pod kołdrą.
Wczoraj koło 14.00 zadzwonił do mnie do pracy TŻ i zaczął: "Niestety nie mam dobrych wieści..." Włosy mi dęba stanęły, co się mogło wydarzyć? Lorenzo sie wymknął i się zgubił? Georga coś rozjechało? Albo Miriam? matko święta!
Otóż nie. TŻ znalazł siuśki, na oko patrząc dwu- lub trzyrazowe pod tą cholerną blachą. Podłoga tam krzywa, piec ciężki, spłynęło, nic dziwnego, że nie domacałam się NA blasze...
Do tego okazało się, że TŻ ma rację w sprawie woni w pokoju. Śmierdziel szczał na kanapę, ale tak sprytnie, że mocz spływał po skórze między oparcie a siedzisko
W związku z powyższym poleciałam do Centrum po te perełki do łapania kocich siuśków. Wyparzyłam kuwetkę, wsypałam kulki, postawiłam sprzęt na blacie w kuchni. Dziwne miejsce, wiem, ale na niższych partiach mogłam przypadkiem złapać siuśki Lorenza, a na blat się gnojek nie dostanie. Przestała sobie ta kuweta całą noc w spokoju, aż do rana, gdy TŻ wstał, stwierdził niezbędność blatu i przestawił kuwetę na szafkę obok. 2 sekundy później Georg usiłował na tę szafkę wskoczyć... myślałam, że go zabiję. TŻ-ta, nie Georga. Normalnie nie myśli ten chłop! Wiadomo, że co dzień rano, na tej właśnie szafce siedzi Georg i czeka na śniadanie. Od przynajmniej 7 lat kocha tę szafkę
Zacisnęłam zęby, zebrałam z szafki perełki, wsypałam z powrotem, wstawiłam kuwetę do łazienki, zabrałam Georga i zamknęłam się tam z nim. Na co TŻ... zaczął zamiatać resztę perełek i nasypywać żarcia do misek

Jest to dźwięk - jak wiadomo - najbardziej sprzyjający produkcji siuśków, prawda? zwłaszcza, jeśli głodny kot oddzielony jest od źródła dźwięku ledwie drzwiami - kto u nas był, ten wie... Otworzyłam drzwi szalejącemu w łazience kotu, przy czym minę miałam chyba dość wymowną. Zanim usiadłam do śniadania pozdjemowałam z kuwet z normalnym żwirkiem budki (mamy kryte), usiadłam na kanapie (tej zaszczanej) z jałowym pojemnikiem w ręku... słyszę - kopie ktoś w kuwecie w przedpokoju. I mam! złapałam! co prawda niezbyt dużo nasiusiał, ale mam nadzieję, że starczy do badania!
TŻ w ramach rekompensaty na idiotyzmy poranne ma zawieźć siki do Centrum. Przed wyjściem jeszcze sprawdziłam, czy aby pojemniczek dobrze zakręcony
