Nie macie czasem wrażenia, że im więcej robicie tym więcej jest do zrobienia...
W Gdańsku jest dramatyczna sytuacja na Wyspie Spichrzów. Stadko około 10 kotów, dokarmia je pani Maria (osoba dość niezaradna życiowo choć wcale nie starsza, nie ma kasy, o sterylizowaniu kotów wolnożyjących dowiedziała się dopiero od nas...) Ta kobieta nie ma kasy, karmi te koty makaronem i kaszą z niewielkim dodatkiem najpodlejszych puszek, moja koleżanka Dorota kupiła dla tych kotów trochę puszek w Tesco, i dałyśmy jej część suchego kitkata i whiskasa który przyniosła w pon. Olga...
Dorota poszła tam, choć wiedziałyśmy, że lepiej nie iść i nie wiedzieć

, bo p. Maria mówiła że tam jest kotka z kociakami, "kotka z kociakami" okazała się kotka w kolejnej ciąży a "kociaki" to już 4-5 mies. dzikie byki....
...już nie mam siły...
Zaleski każe po aborcyjnych trzymać 10-14 dni, nie wiem gdzie tą kotkę przetrzymamy, jeśli w ogóle uda nam się dostarczyc na zabieg, u Doro właśnie siedzi na reknwalscencji inna kotka z Wrzeszcza po aborcyjnej... u mnie tyle kotów, że sprzatam do pierwszej w nocy wstaję o 6 i ledwo się wyrabiam, a mam jeszcze 4 małe z wrzeszcza do wzięcia...
...masakra...
piszę to tak tylko żeby poczuć się ciut mniej sfrustrowaną, wiem, że możliwości pomocy z waszej strony też są niewielkie, że każdy jest zarobiony po pachy...