Formica pisze::ok:

za MM
i za niebieskiego olbrzymka

Ma jakieś imię?
Został nazwany przez Dorobellę Misza... fajnie i nawet reaguje, potężny kocur z niego, choć wychudzony. Głównie się wyleguje, ale na moje wejścia do pokoju reaguje: wstaje i podchodzi, wyciąga się... daje sie głaskać... już nei ucieka...
Je i pije, kuwetkuje (kupa małą, ale konsystencja ok), dwa razy, siu też...
I wieści o MM:
Państwo się uparli. Po moim emailu dot. warunków adopcji i umowy, zaraz opisali swoje doświadczenie z kotami (pan pochodzi z rodziny kociolubnych, kotów było zawsze kilka w domu), panstwo rok temu opłakali pieska, który po długiej chorobie odszedł za TM, teraz pan chce kotkę, pani się zgadza. Napisali, że zgoda na wizytę przed- i poadopcyjną, że osobiście po mnie i kotę podjadą, kiedy zaakceptowałam ich wstępnie, pobiegli kupować wyprawkę dla milusińskiej... RC, drapak, kuweta, nosidełko=torbę, zabawki... Uprzedziłam, że MM, dotąd zdrowa, zaczęła od wczoraj łzawić i że powinni się wstrzymać z adopcją do czasu wyleczenia, ale się uparli, że kotkę doleczą osobiście. Kiedy powiedziałam, że będę w lecznicy z MM i że Formica zdecyduje, państwo dojechali w ciagu pół godziny, żeby MM poznać, dowiedzieć się o jej stan zdrowia i po prostu ją zabrać do domku... Desperaci. MM dostała zastrzyk, krople do oczu. Następna wizyta w środę. Państwo napierali na wizytację. MM rozmruczana, trudno ją było osłuchać... Ostatecznie jest już u nich. Będą z nią w środę w lecznicy, obiecali też często pisać i focić MM.
Cirka i Suri też były u pani doktor, dostały zestawik ten co MM.
Pampuszek i tygrysia wyglądają zdrowo. Apetyty wszystkim dopisują.