Ja źle. W nocy dusze się i nie mogę spać.Już poszły i Danki leki wziewne. Dziś w nocy odwrócona sytuacja powstała.Dziecię mnie budziło i dawało z gwinta Difergan bo myślałam ,ze płuca mi wyjda

.
Martwi mnie Bisek.Fuczy mu w gardziołku ciagle.Wczoraj chyba było lepiej po zastrzyku. I dziczy sie. Jak trafił do nas to był "milszy". Wczoraj przytrzymałam go na siłe,to mnie pacnął pazurkiem po twarzy.Mam teraz wdzięcznego sznyta

Jednak potem uspokoił sie i wtulił.Może tak z nim trzeba. Brzuszek też ma duzy,co mnie martwi.Dostaje florkę i od dziś espumisan.Długo brał antybiotyk,więc mu jelita "siadly".Ale mamy i postępy.Przylazł dziś do łazienki jak jego niecne osznytowanie tuszowałam i zrobił co nalezy w kuwecie. Co mu się pierwszy raz trafiło.Je też z miseczki przy moeje nodze. Uszy ciągle się z grzybkiem paparają. Staram mu się dawac leki w jedzeniu,bo juz nie mam sumienia go męczyć.Strasznie mi go szkoda,musiał porządnie być podziębiony. Jest pełen sprzeczności.Dotknięty mruczy ,spotkany na drodze ucieka. fakt,zabiegi pzry nim nie ułatwiają zbliżenia.
Benuś to słodziak i chultaj wielki.TŻ tiuta do niego jak najęty.Zachęca Biska do zabawy i chłopaki lubią sie bardzo.Benek wszelkie zabiegi lizusowskie od nas i dosłowne od Majki przyjmuje jako hołdy należne. Ruszymy z adopcją jak tylko ja się pozbieram.
Nowe ,chude nie chce siedziec w klatce.Wzięte na rece wspina sie by strzelić baranka, wtulic sie i...dać nogę. Pewnie już stoi na nogach a leki bierze bez protestu. Taki zagłodzony,ze mu wszystko smakuje.Jednak już zostawia coć w miseczkach. Foty ma hanelka ,pewnie wrzuci.W poniedziałek na badanie kału.ranka goi sie,wiec mozemy zacząć leczyc grzybka. Chłopak nabrał brzunia,ale wcale się nie myje. Ze swoim futerkiem wygląda jak kicajek.W poniedziałek na badanie kału i zobaczymy. Wojcio mu towarzyszy dzielnie leżąc na klatce lub obok.A mały z nosem przy prętach gapi sie na niego jak w obrazek.
Pola zchwyca każdego i chuligani. Nie lubi czesania strasznie.Pyskuje,warczy i zagryza szczotkę.A kołtuny bywają. Nie lubi spac w łóżku,ma apetyt na Pikusiowe jedzenie(psa),nie zniża sie do poufałości z innymi kotami. Uznaje Benka najbardziej.Pola mimo swej zwiewnosci jest ostrym zawodnikiem w zabawie. Benek drze ryja (dla formy często) a TZ na Polkę bo jego chłopaczka męczą.
Majka ma szlaban na gary,bo brzuszysko wielkie jej urosło.Więc rano jej głodne gęganie przyprawia o zwrót głowy i stukot w uszach.ma głos przekupy. Śpi w łóżku,pcha sie pod kołdrę i matkuje Benkowi. Wczoraj odkryła...Biska jako syneczka. Nikt nie pyta o dziewczynę.A ona wiele radości by sprawiła domkowi.
Bianeczka ma dość towarzystwa licznego. Nie toleruje malych chłopaków,schodzi z drogi Polce i Majce.Choć już potrafi sie postawić. Je w pokoju i tam leci jak widzi,ze jest szykowane żarełko. Nie wiem czy ją kiedykolwiek wyadoptuję.Dzikuna wstrętnego.Ale u Danki jak jest cicho,pcha się do łóżka i mizia.Jak by byłą jedna to polazłą by do ludzia. Jest śliczna i ma wiele wdzięku.
Nasze własne, rodzone koty poszły jakby w tym stadzie w zapomnienie.

Muszą radzić sobie same i to robią.Melduja sie na obowiązkową michę i głaski.Na śmietankę i wędliną...w zalezności kto w kuchni urzęduje. Głaosno płaczą dopominając sie uwagi.Trzymają sie razem, jeśli pokój córki otwarty. Tam lubią rzesiadywać wszystkie.
Od Teodora i Zeldy wiesci takie sobie.Musze założyć im wątek i ruszyć z ogłoszeniami. I napisac do Pana w górze by czas doby wydłużył małe co nie co.Zelda chora,bierze zastrzyki. Teodor dostał coś osłonowego. Dzieciaki muszą iść razem, bo bez siebie żyć nie mogą. Takie to smutne strasznie. Tyle na nich czekała, tyle zabiegała by teraz w imię miłości oddać
Wczoraj spotkałam jedną panią co wie o chudzielcu. Padło pytanie,co z kotem którego tamta (od telefonu)złapała i mi przekazała

? Nastąpiło sprostowanie wydarzeń. Potem już szło na całość jak poszło o leczenie i forsę. No bo ja/my mozemy sobie brac koty ile wlezie bo nam państwo za to zwraca,

a pani ciuchowa nie mogła go zabrać bo ma mała pensję i 4 koty...Nie wstyd mi wcale,że własciwe na kobite nakrzyczałam.A pani ciuchowa zostałą poinformowana jak jest faktycznie.Nawet jej jak i prosiłam o ew pomoc choć w karmie. A teraz tak sie martwi ,ze spac nie moze.A tak łapała,ze stała po drugiej stronie płotu i nie miała zamiaru dotknąc chudzielca.Mały podobno siedział w progu jej sklepu.Mogła chudzinkę zabrac choc do pomieszczenia.Ale jak kot wsciekły i chory to frajerkę sie woła.
A tak na prawdę chodzi tylko o to,ze nie mogę pogodzić sie z przypisaniem sobie prze kogoś inengo zasług i splendoru Najgłówniejszej Ratowniczki Kotów z tej strony torów
.