Nie wiem, czy się martwić czy cieszyć. Toril się na mnie odegrał. Po kociemu. Narobił mi na kołdrę. Chciałam mu wyciąć kołtunka i przytrzymałam go siłą. Był bardzo oburzony i obrażony. Nawet nie spał ze mną. A rano wprawdzie pozwolił się pogłaskać ale siedział TYŁEM i NIE PATRZYŁ NA MNIE

I taka niespodzienka. Nie ukrywam, byłam trochę zła. Ale i zadowolona, że Toril na tyle czuje się bezpiecznie i "u siebie", że odważył się na coś takiego. Nigdy do tej pory nic, absolutnie nic nie zbroił.
Reszta koteczków grzeczna. No bo głupawki rudasków się nie liczą. To tylko mała demolka kilka razy dziennie.

Pysieńka stara się ich wychować, ale tak wariują że panienka schodzi w końcu z drogi. Toril czasem się przyłączy. Częściej jednak zajmuje się domywaniem wykończonych świrków.
