bozennak -moze tel do plinki pliss? Dałoby się odezwać do gościa z Wierzbowej który wziął kotka? Ten dziwny... Bo coś mi się zdaje, że znowu szuka kota 
Amentia - skarbonkę mam dla ciebie. Może gdzieś zostawić? A z tymi kociakami to nie takie proste 

 Brygada łapiąca nawet gdyby to złapała to nie ma co z nimi zrobić. Naświetlam problem:
Jakaś masakra znowu- przedwczoraj - kobieta, że podrzucono jej 
7 kociaczków. Trzytygodniowych 

:( Kobieta na szczęście na emeryturze i po poinstruowaniu powiedziała,że spróbuje pohodować.
Wczoraj - pani,że na podwórku znalazła 
6 kociaczków. Biegajacych -ona nie ma ochoty hodować i jak powiedziałam, że nie mamy dokąd zabrać chciała rozmawiać z moim kierownikiem 

 Sprawa w toku, sęk w tym że pani nie bardzo chce je pohodować oraz w tym,że to kawałek od Białegostoku.
Następnie był hit - 
pchelka- Ania która ostatnio zabrała Dymniaka od Asi do Ostrołęki zadzwoniła, że do lecznicy przyniesiono 
14 kociąt ze śmietnika  
  
  
 Normalnie biznes życia - jeden kot za 14  
 Maluchy maleńkie, już prawie samo jedzące. MAsakra jakaś. Po znajomych udało się rozdysponować 3. 4 wzięła Ania.
3-4 zgodziła się wziąć dr Renatka, jeśłi Kolorek się od niej wyprowadzi. Kolorek pojedzie do jak zwykle gościnnych pań doktor z Medvetu  
 Poza tym dziś jakaś kobieta z Pieczurek że dokarmia koty sąsiadów pijaków i są 4 maluchy i 3 niewysterylizowane kotki. I ona "nie może" wysterylizować bo to nie jej i tylko kociaki chciałaby oddać. Kazanie usłyszała ale czy coś wyniosła?
Nie muszę dodawać, że przedwczoraj Ula znalazła (dokładnie dzięki sąsiadowi) maluszka bez oczu w strasznym stanie. Niestety - TM 

POza tym wybrałyśmy się wczoraj na wycieczkę. Najpierw soft - sesja foto na ul Wasilkowskiej i u p. Ani. Sama radość 

 Potem natomiast wycieczka do Bobrówki żeby pokazac Wanilkęi Eustachego. Po drodze zahaczyłyśmy o Korycin.
Jakiś tydzień temu dzwoniła dziewczyna, że na parkingu tam widziała kota w strasznym stanie. I ma wyrzuty sumienia że go nie zabrała. Sęk w tym że pani z Wwy i to kawałek, żeby jechać i sprawdzić czy kot nadal jest. Pojechałyśmy z mocną nadzieją, że go jednak tam nie ma - w sumie "na miejscu" mamy kotów pod dostatkiem 

 Pokiciałyśmy, obejrzałyśmy, spytałyśmy w barze. I... kot się znalazł 

 Marny strasznie - w życiu tak chudego kota nie widziałam (a parę już widziałam) Nie wiem czy waży dwa kilo -a to kot dorosły.  Kot dał się zapakować do transportera (prawie bez walki). Następnie transporter do samochodu i okazało się, że... kluczyki zostały w środku 

 Noc święta, do miasta 30 km, 3 koty (i kluczyki) w samochodzie. Nie pozostało nic jak tylko uśmiać się serdecznie i iść do baru w oczekiwaniu na litościwą duszę (w tej roli wystąpił mąż dorotak) która dowiozła zapasowe kluczyki.  W międzyczasie padłyśmy ofiarą niedwuznacznych spojrzeń przemiłych tirowców którzy masowo odwiedzali bar. Żaden jednak  nie chciał poznać nas bliżej - pewnie byłyśmy nieodpowiednio ubrane - strój do czołgania się po krzakach odbiega zapewne od standardów mody przydrożnej do jakiej są przyzwyczajeni.
Dzięki telefonicznym instrukcjom męza Uli udało się znaleźć polną ścieżkę - skrót z Korycina do trasy na Mońki (którą cyt - tylko miejscowi znają bo znaku tam żadnego nie ma - i fakt - ani znaku, ani drogi ani nadziei że znajdziemy to miejsce. Ale znalazłyśmy 

 Wprawdzie stojąc w szczerym polu w ciemną noc czułyśmy się nieco nieswojo - ktoś mógł nas napaść i np UKRAŚĆ NAM KOTY 

Dojechałyśmy do miejsca na końcu świata, ciekawa pani i dużo zwierzaków.Wanilka została, Eustuś nie chciał. Wróciłyśmy do domu ok 23 

Dziś natomiast z Kasią udałyśmy się na sesję foto na Bema 101 - jest tam pozytywnie zakręcona pani, która hoduje kilka kotów w piwnicy, próbuje łapać i sterylizować kotki (kilka sama, kilka z pomoca brygady) Obecnie hoduje w łazience szare cudeńko - respekt dla pani, zwłaszcza, że jest w ciązy i nie poddaje się stereotypom że kot+ciążą =masakra.
Następnie Canwet - jest tam mały czarnulek przywieziony przez Straż Miejską. Proszono żeby zabrać go z lecznicy, ale z racji na kumulację pomyślałam, że skoro w Medvecie i u dr Renaty mogą siedzieć kociaki to w Canwecie mogą. 
jednak kiedy rozmawiałam o tym z szefem Grotu powiedział, że "to najwyżej go wypuścimy" 

 No ekstra. Na miejscu okazało się jednak, że kociak, w którego sprawie dzwonili oddał się dziś rano. W lecznicy jest następny - ale powypadkowy, narazie nie wiadomo czy dojdzie do siebie.
Następnie wrzuciłyśmy klatkę dla Luspy do Zwierzaka, narażając się na potępiające spojrzenia (faktura jeszcze nie zapłacona 

 ) I wyruszyłyśmy na półnoć. Odwiedziłyśmy dzieci u Izy w Ogrodniczkach (no słodziaczki cudne u niej)Potem sesja foto w Supraślu i dwie sesje foto w Sokółce.