Tweety pisze:jeszcze do niedawna siedziała w kąciku w schronie a teraz się taksówkami rozbija po mieście

co prawda to prawda

Jesteśmy.
Dopiero zdążyłam ogarnąć mieszkanie po całym dniu i cokolwiek zjeść.
Wieści dotyczące Totuni są na szczęście wyłącznie dobre
1. Zadzwoniła do mnie ta Pani Ela, która jest zainteresowana adopcją Toci. Jesteśmy umówione na spotkanie zapoznawcze na niedzielę po południu
Uprzedziłam Panią, że ewentualna przeprowadzka Totulka będzie mogła mieć miejsce dopiero za kilka tygodni, ponieważ przedtem chcę ją jeszcze wysterylizować i zaszczepić. Pani to nie zraziło, wręcz przeciwnie, ucieszyła się, że kocia trafi do niej już kompleksowo 'obrobiona'.
Kwestii finansowej oczywiście na razie nie poruszałam, ale myślę, że tutaj wiążąca decyzja musi należeć do Tweety/innych osób dysponujących kasą AFN-u. Czy w razie potrzeby AFN będzie w stanie pokryć wszelkie ewentualne koszty diagnostyki i/lub leczenia kotylli ???
Jeśli chodzi o jedzenie, wydaje mi się, że problem jest znacznie mniejszy.
Worek 10 kg dobrego suchego (np. Sanabelle) można kupić już za 130-140 złotych. Kot zjada dziennie ok. 80 g - liczmy nawet 100 g, żeby było absolutnie do wypęku

Czyli 10 dni = 1 kilogram, 30 dni = 3 kilogramy. Czyli taki worek 10 kg wystarczy na minimum 3,5 miesiąca
(i to przy założeniu, że będzie jadła tylko to, a tak przecież wcale nie musi być). Myślę, że nawet gdyby przyszło nam robić raz na jakiś czas na Tocine jedzenie miauowe zrzutki, to zawsze ktoś by się dołożył.
Ja deklaruję ze swojej strony minimum 30 zeta do każdego worka (czy dam radę więcej - to będzie zależało od bieżącego zatymczasowienia).. Wiem, że na razie są to czysto teoretyczne rozważania, ale: czy ktoś już teraz też może się zdeklarować

?
Chodzi mi o to, żebym nie została z tym ewentualnym wydatkiem sama, bo raczej na pewno nie dam rady. Pani Ela sprawia przez telefon bardzo sympatyczne wrażenie i jeżeli okaże się, że faktycznie
(poza aspektem deficytów w portfelu) jest odpowiednim Domem, to moim zdaniem szkoda pozbawiać Tocinkę takiej szansy. Pamiętajmy, że Totek jest (przynajmniej teoretycznie

) najzwyklejszą w świecie buraską w średnim wieku, nie sądzę, żeby ustawiła się po nią szczególnie długa kolejka
2. Żadnej astmy Totunia najprawdopodobniej nie ma. Wyniki krwi na to nie wskazują
(przypominam, są w ogóle prawie idealne
), wykonane dzisiaj dwa zdjęcia RTG również nie. Doktor pokazał mi też kilka filmików przedstawiających kocich astmatyków - podobnych zachowań u Toci absolutnie jak dotąd nie zaobserwowałam. RTG pokazało co prawda jakieś 'kosmetyczne' zmiany na powierzchni płuc, ale są one na 95% konsekwencją niedawnego (i nie do końca jeszcze - jak się okazuje - doleczonego) stanu zapalnego. Na jego doleczenie potrzeba po prostu czasu, dostałyśmy też receptę na jakiś lek do podawania dopyszcznego: Theocośtam,
Marcelibu będzie wiedziała 
. Za jakieś 6-8 tygodni możemy pokazać się na kontrolę,
ale moim zdaniem równie dobrze można konsultować Tocię już tylko u naszych wetów.3. Kocina była dziś wprost nadzwyczajnie grzeczna: zarówno podczas drogi w obie strony, jak i w gabinecie

Jak dotąd, podczas wizyt w naszej lecznicy, tak pokazowo grzeczna raczej nie bywała

- ale może to sprawa tych bolesnych zastrzyków, których dostawała za każdym razem aż po trzy...?
4. Dzięki pomocy Dobrych Dusz pojechałyśmy taksówką w obie strony
Co prawda w stronę 'do Marysina" były straszne korki i kosztowało nas to całe 52 złote

, ale za to droga powrotna trafiła nam się okazją
(hipką jestem, a jakże
ma się to we krwi
), za co w ramach podziękowania ofiarowałam dobrodusznemu Panu Taksówkarzowi
(notabene: prawdziwemu mądremu kociarzowi i w ogóle zwierzolubowi - spotkania z takimi ludźmi naprawdę przywracają wiarę w nasz nędzny gatunek
) dychę 'na coś dobrego dla jego kotki' (też burani-dachowca) albo 'na piwo'.
Na moje konto przyszło razem 110 zł, podróż kosztowała nas 62 - czyli 48 złotych zostało. Moje pytanie co do ich ewentualnego przeznaczenia - w wątku na KŁ.
A teraz: uff, jak dobrze, że istnieją soboty i niedziele wolne od pracy
