Właśnie przyniosłam do domu 10 kota

Załamka totalna to mało powiedziane!
Maluchy nie zaszczepione jeszcze a tu kolejny.Aż się boję!
Bisek dostał eksmisję z klatki więc dziczyć sie bedzie.
Dostałam telefon,ze na parkingu jest mały poraniony i chudy kotek. Nie wezmą go i nie złapią bo boją sie wścieklizny "a poza tym to pani wie co robić".Pani ubrała sie bo dopiero wróciłam z poszukiwania innego kota i polazła. TZ zrezygnował, po nocce ledwo na oczy widzi. A latał dzielnie świtem bladym za kotem.
Na parkingu pod samochodem siedziało małe bele co a pani z ciuchlandu w rękawicach spawalniczych obok.

Małe zostało złapane bez trudu do kontenerka. Jest buro,rude z białym.Chłopczyk.Jest tak chudy,ze znać każdą kosteczke. W kociaku tylko łepek widać. I po łepku sądzę,ze ma ok 12 tygodni.Własnie go obmyłam, bo biegunka jest.Dostał niforiksazyd i trochę jeść.Załatwił sie do kuwety śmierdzacym czymś.Robale pewnie tez są. Przyjdzie go karmić strzykawką, bo odwodniony nieco jest. Z tyłu ma wyszarpaną sierść i sporą ranę.Wygląda jak po siedzieniu w samochodzie. I z powodu tej rany ciuchlandowa załozyła rękawiczki i nie łapała bo wścieklizna panuje. A mnie to się nie ima taka franca jak widać. Byłam niegrzeczna dla rzeczonej pani. Usłyszałam,ze ona ma aż 4 koty i zabrać tego nie może.Stwierdziłam więc ,że to będzie 10 u mnie ,widac więcej w blokowisku jest miejsca niz u niej w domku.To usłyszałam,ze mnie to jest łatwiej(w domysle ,ze mi "coś/ktoś" płaci za utrzymanie kociastych). No i dostało sie kobiecie, by na przyszłosc głupot nie gadała. Ale co było robić, kota wzięłam i teraz martwię sie okropnie. Tak sie boję o pozostałe.
Dzwoniłam do naszego weta, ale dziś przyjmuje konował i zdzierca.Do W-wy też nie pojedziemy, bo musze niedługo wyjechać.
Jeszcze dostałam przykaz pójscia do weta, tylko nie do Józefowskiego bo zdziera.Zapytałam więc za co i do jakiego? I czy zasponsoruje jako chrzestna ew wizytę, karmę ,żwirek...co bądź. Bo mnie nikt an to nie daje.Jak wyprostowałam sie sięgajac po kontenerek to już plac był pusty
Jedyna pomoc jaka została mi zaofiarowana to było zawiezienie malca na Paluch! To mógł spokojnie umrzeć pod samochodem w takim wypadku.
Trzymajcie kciuki.Wyżaliłam sie,ale nie lepiej. Małe przelazło prze dziure w klatce.Jest tak chudy,że własciwie waży tylko futro i kosci. Taka straszna bieda.
Bisek i Benek skaczą po spiącym TZ-cie.Oj ciężko z chłopakiem będzie.