Pocałowalismy dzisiaj klamke u weta, musiał szybko zamknac gabinet-sprawy prywatne...W poniedziałek jedziemy koniecznie, bo mała zaczyna mi sie nie podobac....
Dzisiaj miała lekkiego "gila'w lewej dziurce...No i kaszle...Asystent chciał mi dac dla niej tabletki od robaków, ale nie bede jej bez ogledzin weta niczym szprycowac, tymbardziej,ze załatwiajac sie dzisiej w kuwetce przewróciła sie i bardzo zesztywniała....
Wymyłam ja pozadnie, bo Cats Best jej sie "przykleja'do dupki i trzeba potem sie nameczyc ,zeby go stamtad usunac....
Kruszyneczka podjadła sobie i z małym Znajdkiem spia sobie w koszyczku wtulone w "królika'...Wsadziłam tam im butelke z ciepła woda,zeby sie dogrzały po podróży.Termoforek oddałam -nie pomyslałam,ze takie maleńtasy bede kiedykolwiek jeszcze niańczyc....

Maleńka jest bardzo kontaktowa, ale dystyngowana, jak na dame przystało...Mały Znajdek to okaz własnie takiego przylepka i nachalniaka, a Sky jest bardzo delikatna....W nocy spi wtulona i mruczy donosnie.....Teraz po jedzeniu śpia, aby po 20-tej zaczac "odwalanie'w sypialniTroce sie o spryciulke martwie, bo obrała sobie punkt wchodzenia do kuwety bardzo niebezpieczny..Otóz z łózka odmierza dystans i skacze do kuwety

Kilka razy juz nieźle zahuczało
To tyle z wyprawy do weta

Zawsze dzwonie, ale dzisiaj akurat na 10-ta nie pojechałam...Maz wpadł na pomysł,ze o 12-tej pojedziemy....no i tylko jedzonka dokupilismy kotom.....