Wielkie dzięki za kciuki - przynoszą efekty

Prosimy o dalsze trzymanie
Dziś niestety byliśmy w pracy, więc koty zastały same. Po powrocie zastaliśmy Kleosię na lodówce - takiej troszkę wyższej od człowieka, ale dość łatwo kot może na nią wskoczyć z parapetu. Nawet Ozzi raz tam wskoczył, ale tego występu więcej nie powtarzał, bo twierdzi, że kamikadze to on nie jest i narażał się nie będzie. Z tego też powodu domaga się wpuszczania przez drzwi wejściowe - bo przy skakaniu na parapet, przecież kot może coś sobie zrobić

Kocia zabawka była wywleczona na środek kuchni, więc ktoś ewidentnie się nią zajmował.
Tradycyjnie zabrałam Kleosię do łazienki, żeby koty sobie sprawdziły swoje włości. Moja znajoma nie odpowiedziała, więc zrobiłam tak jak sobie wymyśliłam - że nic tak nie wzmacnia jak udane polowanie i trochę się z Kleosią bawiłyśmy. Niestety zapomniałam kupić ten preparat dla anorektyków i w zastępstwie dostała serek utarty z żółtkiem. Trochę zlizała z palca, trochę się jej pyszczek ubrudził

Myła się z taką zaciekłością, że wyglądało, że powyrywa sobie wąsy

. Nic tak mnie nie stresuje jak nie jedzący zwierzak, więc już zaczęłam się łamać i zastanawiać nad wizytą od weta - troszkę pogrzebałam w necie i doszłam do wniosku, że jak nic muszą to być robaki i pewnie się zaraziła od bokserka, bo on z hodowli, a tam szczeniaki - więc na bank miał.

Podjęłam kolejną próbę - pierś z kurczaka, może się nada

Nadała się

Zjadła po kawałeczku przedkładanym jej do konsumpcji

W pewnej chwili mnie zmroziło - Baltek zaszczekał

Myślę sobie - no jak nic, kolejny stupor

Ale nie, zjadła jeszcze trochę ... Później trochę połaziła i zabrała się za serek ... Zjadła troszkę, ale ze smakiem. Dalej połaziła, zajrzała nawet w paszczę potwora

- czyli do otwartej pralki. Z przyjemnością dała się wygłaskiwać i nawet wyglądała na odprężoną
Na koniec mały OT - dziewczynka z sąsiedztwa (jakieś 8 lat), powiedziała mi, żeby odganiać włóczącego się po osiedlu jamnika (ma dom, ale się wydostaje i włóczy), bo ma kleszcze i jej suczka się od niego zaraziła. To pytam, ale czym się zaraziła - chorobą odkleszczową czy jak... i skąd wiedzą, że się zaraziła

Powiedziała mi, że wiedzą, że się zaraziła, bo sunia ma duże sutki i coraz większy brzuszek

PS
Przeczytałam co napisała Megana - no niby wiem... Ale to nie jedzenie mnie dobija. Wiem, że pewnie to jakieś moje prywatne traumy - Baltek, jak był chory, prawie wcale nie jadł... Więc mam takie proste skojarzenie - brak apetytu = ciężka choroba. No i boję się, że nie będę miała takiego wyczucia jak Ty z Protkiem ...
Zdjęcia też są trochę mylące - jak jestem z nią bawi się i jest super. Jak wychodzę i za jakiś czas wchodzi M - witają go oczy jak spodki - rano nawet stwierdził, że Kleosia wygląda jakby była na jakichś dopalaczach
