Pierwsza akcja juz za nami.
Poszlismy ok 20.00
Rozstawilam klatki i zaraz pojawily sie obok dwa wielkie czarne kocury. Jeden w koncu wlazl do klatki; ale nie wytrzymalismy napiecia i chcialismy rzecz przyspieszyc; ale kot okazal sie szyszy i wycofal sie.
Doslownie po 15 minutach zlapala sie marmurkowa kicia.
Niestety TZ z Mlodym przekladali ja do transportera na parkingu i kotka zwiala
Pierwsze koty za ploty.
Ostatecznie mam w lazience buraske kiciunie mlodziutka i calkiem nie dzika, bardzo sympatyczna.
W poniedzialek zostanie wyciachana.
A jutro lapiemy dalej.
Pozanalam karmicielke - mloda, sympatyczna dziewczyne; uswiadomiona kociare. Bardzo mila znajomosc. Okazuje sie ze koty maja swoje imiona, jest ich ok 10-15.
Marmurka ktora zwiala ma dwa 3mczne kociaki; moze i lepiej ze zwiala...
Roboty sie zapowiada huk.
Reasumujac: pierwsze bledy popelnione, doswiadczone. Powino byc juz tylko lepiej
Prosimy nadal o duchowe wsparcie.