Święte prawo własności kota Kinga - Prawdziwego Dachowca

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sie 29, 2010 22:59 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Jeszcze nie tak dawno wszyscy razem w letnim słońcu:
Kizia-Mizia myje się przy drzwiach, 4 kociaki (2 jej, 2 przybrane po siostrze) kłębią się, Queen odpoczywa.
Kizia-Mizia bardzo kocha Queen, swoją mamę. Trąca jej pyszczek swoim, tuli się.
Zdarzyło się,ze jak już kociaki zjadły, a potem Kizia-Mizia i Queen nie nadchodziła to Kizia -Mizia poszła za szopę obudzić Queen i powiedzieć jej, że jest jedzonko.
I zdarzyło się też, że Queen poszła do dość odległej piwnicy i przyprowadziła do jedzenia Kinga.

Obrazek

A teraz Kizia-Mizia została sama (Queen prawie nie opuszcza piwnicy, a z nią te jej starsze dzieci, które przetrwały dziwne choroby (ale nie pp tym razem), a może po prostu pokonały robaki(ale nie wiem jakie-dobrze się kryją):

Obrazek
Ostatnio edytowano Pon sie 30, 2010 6:15 przez ossett, łącznie edytowano 1 raz

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie sie 29, 2010 23:16 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

King na obchodzie:

Obrazek

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sie 30, 2010 5:14 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

To dwa z czworga rodzonych dzieci Kizi, które ukradłam jej 2 miesiące temu.
Ona była wycieńczona karmieniem 8 kociąt po tragicznej śmierci siostry Belli, a akurat te miały oczka zalepione ropą i niebezpiecznie zbliżyły się do moich łap.
W sumie Kizia miała sześć-5 czarnych i 1 pręgowane.
To pręgowane, kocurek, ma urodę, albo po prababci albo po zadbanym kocurze z obróżką, który latem był czasem widywany jak biegł na tereny zielone.
Wzięte wtedy przeze mnie kociątka -3 kocurki i kociczka do tej pory maja tylko wspólne imię -Gremliny, co bardzo dobrze oddaje ich temperament.
Tylko tego pręguska nazywam czasem Pimpusiem, ale nie wiem czy tak zostanie.
Reszta nie ma jeszcze imion!

Obrazek

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sie 30, 2010 5:20 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Mają bardzo silny instynkt ssania.
Jak się dzisiaj obudziłam bardzo wcześnie rano to byłam właśnie intensywnie i na serio ssana przez 3 czarnych.
Pręgusek ssie mnie rzadziej, ale do dzisiaj zdarza mu się ssanie miseczki z jedzeniem i prze te skłonności ma okropne maniery przy jedzeniu.
[A ta nowa w ogóle nie chce mnie ssać, tylko trzeba ją głaskać ,żeby jadła i dużo tulić.
I w ogóle jest bardzo spokojna].

Tak jadł Pimpuś jak był jeszcze mały:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sie 30, 2010 6:08 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

A tak jadły czarne, które jak wiadomo dobre maniery przy jedzeniu wysysają z mlekiem matki:

Obrazek Obrazek Obrazek

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sie 31, 2010 8:56 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

"Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło"- podczas poszukiwań kotków i informacji o nich dowiedziałam się też trochę więcej o kotach z innych miejsc tej ulicy i o ludziach też.

Panowie ochroniarze firmy z przeciwka nie tak groźni jak to by się mogło z pozoru wydawać i tamtejsze piwniczniaki (+King) są tam traktowane dobrze. Oni sami może ich nie dokarmiają (ktoś tam je karmi, ale nie systematycznie), ale ich nie przeganiają-w zimę mogły spać w jakiejś budce, a latem śpią pod samochodami(bardzo dużo nieosobowych samochodów tam parkuje)-jest tam oprócz magazynów parking-niestety tydzień temu przez samochód został rozjechany mały kotek tez ładny o oryginalnym szarym futerku. Chyba mi mignął raz w oddali. Nie wychodził jeszcze na ulice. (Za to na ulicę wychodzi Murzyniątko i małe Białołapki od czasu do czasu przebiega ulicę).Małe, jak są, już nie są odchowywane w piwnicy, jak kiedyś, ale w tej budce (niestety tylko pojedyńcze przeżywają, jak to w naturze bywa).
Tam jest fotokomórka przy bramie i w nocy czasem światło co chwilę się zapala-to koty tak się kręcą w te i we wte. I jest to tolerowane...
Dotąd panicznie się ich bałam nawet o coś zapytać, a teraz już wiem, że mogę tam wejść i poobserwować koty.
Także nastolatki przesiadujące w bramie naprzeciw tolerują Murzyniątko i jego matkę, które często przemykają tuż obok, a nawet między nimi biegnąc przez bramę na podwórko.
Polepszyła się także sytuacja niektórych kotów z innego kociego rewiru, który już nie podlega głównej kontroli Kinga (ale i tak tam lata).
Otworzono im piwnicę.Maja tam czysto, jedzenie i picie Mieszka tam drobniuteńka była domowa koteczka, jej dzieci (dwa pręgowane whiskasowate kluski, które już wylatują na ulicę-"bardzo dzikie"-chciano je złapać jak były mniejsze, ale jedno ugryzło panią łapiącą w rękę-więc pani uważa, że są z natury strasznie dzikie i dała im spokój) oraz dziki Kiciuś z przekrzywiona główką(pochodzący z :mojej piwnicy), który chyba nie może być ojcem, ale za to bardzo ładnie opiekuje się i koteczką i jej dziećmi, ku zachwytowi osób to obserwujących.Bardzo go wszyscy chwalą. To budujące, że dziki kot-kaleka nie tylko przetrwal tak długo, ale jeszcze zyskał sympatię wielu osób. Oni razem spali w zimę w 20 stopniowy mróz w samochodzie na ulicy...I chyba nie miały co pić wtedy. i zawsze były bardzo głodne. Panie były trochę złe na koteczkę, że mimo tak rewelacyjnych warunków wyniosła z niej gdzieś kociaki. Ale chyba dwa nadal są i tez warto by je złapać(pierwszy raz widziałam je wczoraj), a koteczkę wysterylizować(na co panie się zgodzą, ale nie umieją jej złapac(ona sie łasi i daje się glaskać) i niech sobie tam z Kiciusiem mieszka.
Ludzie tam są dobrzy tylko może mało wiedzą o kotach i ich obyczajach.
Ale ich stosunek do nich jest rewelacyjny w porównaniu z innymi "dobrymi" rejonami..
Sa tam jednak i bardzo źli ludzie.To tam degenerat wyrzucił z okna na oczach dzieci psa.( No i tym dobrym też kociaki z okien wypadają.)
I to tam zdarzają się młodzieńcy "bawiący" się gołębiem jak piłką...

Przybywa kotów, o których wiem, że koniecznie trzeba im pomóc. Maluchom bardzo szybko.
Pozostaje mi wierzyć, ze jak Pan Bóg da kota to da i na kota.
(Ale już dzisiaj zrobię w końcu bazarek-może komuś cos się spodoba).
I rzeczywiście wczoraj spotkałam dobrą duszę od której dostałam sporo suchego nieznanej mi firmy. Dałam całej mojej hałastrze (łącznie z maluchami i alergicznym Ramciem). jadły.Tylko Rysia nie chciała. Ona je tylko Purinę(kurczak indyk) i nic innego.
teraz czekam na rodzaj ich kup. Niektóre są bardzo wrażliwe.
Nie wiem czy moje "dzikuski" będą ja jeść-one wybrzydzają nawet na Whiskasa i z nimi zawsze boje się ryzykować. I nigdy nie daję im niczego czego nie dałabym moim domowym.
Dla kotów wolnożyjących w mieście dobra karma to większa szansa przeżycia.
King był strasznie chudy (nie mówiąc o ranach różnego pochodzenia) i wyłysiały. Niestety nie jada suchego. Chyba jakiś problem z zębami. Po moim dożywianiu dobrym mokrym futerko mu odrosło, wypiękniał i wszyscy to zauważają.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sie 31, 2010 10:56 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Brzydkie i śmieszne fajansiki dla moich piwnicząt, ich rodziców , krewnych i znajomych z ich ulicy na bazarku:
viewtopic.php?f=20&t=116553
Poczatek aukcji już w samo poudnie dzisiaj, koniec o 24 w następny wtorek.

Jest opcja kup teraz!!!!! Ważna dla NAS!

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sie 31, 2010 11:20 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

ossett pisze:"
Wczoraj spotkałam dobrą duszę od której dostałam sporo suchego nieznanej mi firmy. Dałam całej mojej hałastrze (łącznie z maluchami i alergicznym Ramciem). jadły.Tylko Rysia nie chciała. Ona je tylko Purinę(kurczak indyk) i nic innego. I tylko b.świeżego kurczaka.Mogłaby być testerem.
Teraz czekam na rodzaj ich kup. Niektóre są bardzo wrażliwe.


No niestety zaczynają się rzadkie kupy. Jak się daje byle co tym wolnożyjącym, to się ich kup potem nie ogląda i serce nie boli.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sie 31, 2010 19:28 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Ta ostatnia mała jest rewelacyjna.

W poczekalni u lekarza zjadła pasztecik(poza kontenerkiem) w obecności ludzi, kotów i psów. Potem ładnie sama się umyła i umyła także moją rękę. Ułożyła się wygodnie na kocyku i usnęła oparta o moją rękę. To jest pierwszy mój kot, który tak się zachowywał w poczekalni. U lekarza niestety denerwowała się, bo było dużo zamieszania i głośnych rozmów (jakiś innyi kot (Main Coon)) dostawał kroplówkę. To jest bardzo wrażliwa koteczka.
Tak jak już wyżej pisałam je tylko wtedy jak jest wygłaskana, a najchętniej je podczas głaskania.
I pomyśleć tylko, że jej mama jest dzika, jej babcia , prababcia i praprababcia była dzika, a ona została dotknięta przez człowieka mając już 3,5 miesiąca po raz pierwszy 8 dni temu.

Ciekawe jest to,że ona nie wykazuje żadnych chęci do ssania.
Ssała prawie 3,5 miesiąca i to, jak się okazuje, był okres optymalny.
Jej rodzeństwo odebrane matce w wieku ok. 5-6 tygodni zamęcza mnie dotąd swoim ssaniem. Jak się budzę w nocy to przyssane są do mnie cztery 3,5 miesięczne kocięta. Swoja droga ciekawe jest to, że one potrafią to robić nie gryząc mnie przy tym. Doskonała technika ich ssania zadziwia mnie.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sie 31, 2010 23:46 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Dzisiaj po raz pierwszy nowa mała była naprawdę szczęśliwa i zadowolona po raz pierwszy od wielu dni. Sama się ułożyła pośrodku tuż za pręgowaną Rysią, która przypominała jej babcię Queen-trącała ja łapką.

Jest tu z nią czwórka rodzeństwa. A z tyłu wielcy miłośnicy małych kotków: Orfi i Okami.

Obrazek

Mała pośrodku:
Obrazek

To ta z błyszczącymi oczkami:
Obrazek

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro wrz 01, 2010 21:20 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Wczoraj tam nie byłam. Lał deszcz. Myślałam,że koty siedzą ukryte i są bezpieczne.

A jednak właśnie wczoraj wydarzyła się tam wielka tragedia.

Tak określiła to pani , która była naocznym świadkiem.
Koło południa pod samochodem tuż przy wejściu do biura siedział King z małym kociakiem. Kierowca nie zauważył ich .
King zdążył uciec, kociak nie.
Poleciał w górę, z pyszczka poszła krew i spadł do kałuży.

King usiłował go wygarnąć z tej kałuży...

To trwało tylko kilka sekund.

Kociak podobno leżał do dzisiaj. Dzisiaj rano go uprzątnięto, więc go nie widziałam.
Pani zauważyła tylko, że był bury.
Nie wiadomo więc który. Czy jakiś z naszej strony ulicy czy z przeciwnej.
Może z przeciwnej bo tamtejsze kociaki chodzą za Kingiem jak za matką.
Ten co zginął jakiś czas temu na parkingu to był braciszek Murzyniątka (dzieci watlej trikolorki)-b. ładny, niebieskawy.
Ludzie naprawdę tam są mili i tak dobrzy dla kotów jak potrafią. Tylko może nie za dużo o nich wiedzą.
[Problemem są mali bezczelni chłopcy z silnymi wielkimi psami. których nie potrafią utrzymać].
Podobno czasem przychodzi tam 8 kotów
Murzyniątko łazi za Kingiem, jak jest z nim to jest pewne siebie i nie boi się ludzi,a jak go nie ma to siedzi pod samochodem albo w krzakach

Dzisiaj je łapałam. Weszło do łapki, zjadło i wyszło. Żle włożyłam przynętę, kociaki są bardzo lekkie. Potem jeszcze złapała się Kizia-Mizia, ale ją wypuściłam zaraz, bo dziwnie się zachowuje, jakby miała jakiś sekret-próbujemy ją śledzić. Pani z biura mówiła, że widziała wczoraj rano "naszego" czarnuszka.

Murzyniątko długo nie przetrwa na tej ulicy, trzeba je złapać jak najszybciej.
Może jutro..

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw wrz 02, 2010 22:35 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Dzisiaj od wczesnego rana przez wiele godzin polowałam na Murzyniątko.
Rano o mało nie weszło do klatki, ale rzucił się na nie puszczany wolno szczeniak.
Potem to już tylko chowało się pod samochodami. W krzakach zimno i mokro...
W pewnym momencie weszło po kole do środka samochodu takiej małej ciężarówki, której kierowca spał. Na szczęście zauważyła to pewna przemiła młodziutka dziewczyna(ja nie!). Też troszkę sobie pospał, na szczęście jednak nie za długo i wyszedł ku naszej wielkiej radości. Potem znowu chował się tu to tam. Płoszyli go ludzie, którzy mając jak najlepsze intencje próbowali go zwabić nie wierząc, że się to nie uda. Gdy w końcu zauważyło coś dużego i czarnego zmierzającego w stronę podwórza Kizi-Mizi pobiegł w tamtą stronę myśląc, że to King (uwaga! King chyba nie jest jednak jego ojcem, chociaż pozory na to wskazują-kocurek o identycznym wzorze futerka i identycznej mordce mieszka w sąsiednim rejonie).
I znowu tylko dzięki spostrzegawczości tej młodej osoby wiemy,że po drodze złapał małego szczurka(który pisnął, a więc był żywy (wczoraj znalazłam zagryzionego w kałuży, ale go usunęłam), zaniósł go na podwórze, gdzie go zjadł, zostawiając tylko ogonek i kawałek główki. Okazało się, że to nie był King, tylko kizia-Mizia, ale nie wyganiała je, a nawet powąchała i spokojnie się myła, podczas gdy on jadł.
Po posiłku Murzyniątko zwinęło się w kłębuszek i w końcu smacznie zasnęło.
Ja sama już ledwo trzymałam się na nogach, pozostawiłam go więc opiece jego anioła stróża.
Podczas dzisiejszej akcji rozmawiałam z wieloma ludźmi. Bardzo dużo rzeczy o kotach i domowych i bezdomnych i wolnożyjących z tej i okolicznych ulic się dowiedziałam.
Poczyniłam parę obserwacji dotyczących zachowanie kocic Kizi-Mizi, Białołapki i Trzykolorki.
One teraz polują. Trzykolorka jest bardzo łowna, więc jej dziecko też.O Bialołapce trudno coś powiedzieć, ale jej dziecko tez się szwenda pod samochodami(ale nie łązi tak po calej ulicy) i ludzie nawet prosili mnie żebym je złapala. To taki słodki maluszek, ale Murzyniątko też ma słodki mały pyszczek. Kizia- Mizia dotąd pozwalała sobie gołębiom wchodzić na głowę, ale teraz widzę , że jak je widzi to tak jakoś się na nie dziwnie patrzy...
Murzyniątko jest takie zagubione, bo matka znika i chyba już się nim nie zajmuje w ogóle nie zajmuje
Jedno jej kociątko dwa tygodnie temu zabił samochód na parkingu, a drugie ochroniarze złapali i dali pani, która i ode mnie chciała kotka.
Musze je złapać w pierwszej kolejności. Ale i o Kizi-Mizi musze zadecydować szybko.
I może nawet o Kingu...
Nie wiemy dlaczego kociaki Kizi-Mizi wyniosły się pod krzaki z podwórza.
Czy ktoś je wypłoszył? Ludzie? A może Whiskasowaty kocur kontrolujący sasiedni rejon.Przedwczoraj widziałam go przebiegającego prze podwórze Kizi-Mizi w porze snu Kinga. Dzisiaj zaglądała z tyłu przez siatkę?
A może Kizia-Mizia przeczułą, że coś zacznie się dziać na jej terenie?
Dzisiaj budynek biur opuścił personel i wywieziono sprzęty.
Chyba będą go wyburzać. Podwórze Kizi-Mizi zniknie, będzie tam droga dojazdowa.
Zapowiadano to już 2 lata temu, ale nic się nie działo.
Pani która sprzątnęła zabitego przed wczoraj kotka powiedział, że mógł to być jeden z maziastych kociaków, które zaginęły, bo miał podobny wzór futerka.
Ale to nie jest pewne. Było mokre i ciemne.Podobnego kociaka znalazłam martwego w piwnicy dwa tygodnie temu. Może to więc jakiś inny jeszcze kociak zostawiony pod opieką Kinga, a nie ten od Kizi-Mizi.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw wrz 02, 2010 22:54 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

smutne te historie kotków :( fajnie źe im pomagasz :ok: gdybyś potrzebowała pomocy w ogłoszeniach to daj znać :ok:

jessi74

Avatar użytkownika
 
Posty: 14236
Od: Sob kwi 11, 2009 23:21
Lokalizacja: wro

Post » Czw wrz 02, 2010 23:15 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Dziękuję.

Umiem robić ogłoszenia. Nie będę Wam zajmować czasu.

Teraz nie myślę o ogłoszeniach -kocięta i ich matki jeszcze nie złapane.Dużo ich
Za wcześnie na ogłaszanie. Z zasady nie oddaje do adopcji małych kociąt.

Myślę o tych sytuacjach kocich, o których dowiedziałam się dzisiaj. Jak pomóc je rozwiązać.

I o tym,ze nagle zrobiło się zimno. Mają być mroźne noce wkrótce. Niedoświadczone młode kotki (i doświadczone też) zaczną włazić do parkujących samochodów i przesiadywać pod nimi.

Może te nasze zaginione też tak zrobiły?

Zastanawiam się, czy nie zrobić ulotek ostrzegających kierowców o możliwości ukrycia się kot pod samochodem lub w samochodzie.
Nie jestem kierowca i nie wiem czy kierowca może tak ruszać z miejsca , aby dać kotu czas na ucieczkę.

Teraz przyszło mi do głowy, że Murzyniątko zachowuje się tak nieostrożnie bo wychowało na parkingu (który też nie był bezpieczny-była przecież ofiara) i nie zdaje sobie sprawy, że ulica to nie parking. To przecież malutki kotek.

Aha, jedna z pań twierdziła, że Murzyniątko to kociczka!

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw wrz 02, 2010 23:32 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

ossett pisze:Dziękuję.

Umiem robić ogłoszenia. Nie będę Wam zajmować czasu.

Teraz nie myślę o ogłoszeniach -kocięta i ich matki jeszcze nie złapane.Dużo ich
Za wcześnie na ogłaszanie. Z zasady nie oddaje do adopcji małych kociąt.

Myślę o tych sytuacjach kocich, o których dowiedziałam się dzisiaj. Jak pomóc je rozwiązać.

I o tym,ze nagle zrobiło się zimno. Mają być mroźne noce wkrótce. Niedoświadczone młode kotki i doświadczone też zaczną włazić do parkujących samochodów i przesiadywać pod nimi.

Może te nasze zaginione też tak zrobiły?

TRZYMAM MOCNO KCIUKI I WIERZĘ ŻE JAKOŚ UDA SIĘ POMÓC MALUCHOM, CHOCIAŻ CZĘŚCI :( smutno mi że ja nie mogę pomóc. ulicę dalej, na Prądzyńskiego, jest też 5 maluszków. może chociaż tamtym damy radę pomóc. tyle tego kociego nieszczęścia... a noce będą coraz zimniejsze :(

jessi74

Avatar użytkownika
 
Posty: 14236
Od: Sob kwi 11, 2009 23:21
Lokalizacja: wro

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: BeataK-J, Blue, Google [Bot], MruczkiRządzą, puszatek, Silverblue i 338 gości