Ledwo żyję
zarywane po kolei nocki, praca na pełnych obrotach, stres... w pociągu konduktor miał problemy żeby mnie dobudzić jak dojechaliśmy do ostatniej stacji
Beeju ma ostrą infekcję gardła, wczoraj wieczorem było nienajlepiej, dzisiaj w ogóle miał problemy z przełykaniem...
jutro kolejna wizyta u weta, mam nadzieję, że mu szybko przejdzie... moje bure biedactwo...
Maleństwo też było u weta...
Dzisiaj zmieniliśmy mleko, przeszliśmy z
tego na mixol... mam nadzieję, że po nim maleństwo będzie miało więcej siły i będzie ładniej rosła...
zdaniem doc to ta sama infekcja... tzn malutką zaatakowały te same bakterie co Beeju, z tym, że on jest większy...
Jednym z bardziej niepokojących objawów u maleństwa jest posikiwanie - prawie cały czas posikuje
doc stwierdził, że nie powinno tak być, ale może to być alergiczne z powodu nietolerancji mleka (wersja optymistyczna), jakieś neurologiczne problemy, z których wyrośnie (druga wersja optymistyczna..), albo jakieś poważniejsze problemy o których jeszcze nie wiemy, z powodu których kotka zostawiła zupełnie świadomie kociaka, a nie wystraszyła się i bała wrócić.... (wersja pesymistryczna...)
Boję się o nią... ale ciągle wierzę, że jej się uda...
najgorsze, że jutro wieczorem wyjeżdżam - tzn urlop nie jest zły, ale wolałabym być przy kociakach...
ale ten urlop był planowany od wielu miesięcy... i nie mogę go przełożyć...
wiem, że kociaste (i te duże i to małe) będą pod dobrą opieką, ale wiem też, że mamie będzie ciężko... chodzić do pracy, wstawać w nocy co parę godzin i karmić/masować brzuszek, coś zrobić w domu, itp..
ale najważniejsze, żeby maleństwo przeżyło...
