Tak bardzo kochała Brunusia, którego wychowała niczym własne kocię. Prawie do ostatnich dni myła mu łepek, gdy się podstawiał. Na godzinę przed śmiercią (około) przyniosłam jej Bruna, żeby się pożegnali. Uniosła biedny łepuś, żeby powąchać swojego synusia, ale on mi się wyrwał i zwiał... Żałuję, że go nie przytrzymałam, bo Blanka naprawdę wiedziała, że to on.

