Tak jak obiecałam, kilka słów o podgryzaniu kotów. Są to luźne uwagi z obserwacji kotów własnych i w rodzinie, a nie porady specjalistyczne.
Koty dzielą się na: te z charakterem i te przemiłe miziaczki.
Koty z charakterem reagują na wszelkie sytuacje stresowe agresją.Np. gdy moja wtedy dwumiesięczna Kawka usłyszała po raz pierwszy warczący odkurzacz, zjeżyła się, podeszła do niego bokiem/skosem i naprała go po pysku. A na tupnięcie szwagra (sorry, sister) idioty, rzuciła się na niego, wczepiła pazurami w spodnie i usiłowała ugryźć. Do dziś, kiedy jest mocno zdenerwowana, potrafi capnąć nawet mnie, bo znalazłam się pod łapą. A zdenerwować potrafi ją dużo rzeczy: nowe miejsce, nowy kot w okolicy, to że głaszczę lub karmię innego kota. Kawa uwielbia być głaskana, ale tylko wtedy, gdy ona chce, i tyle, ile ona chce. Jak ma dosyć, to gryzie raz, delikatnie. Gorzej, gdy gryziony delikwent nie zrozumie sygnału, wtedy leje się krew. 
W normalnej sytuacji daje sobie zrobić zastrzyk, nosić się na rękach, a nawet złapać za ogon. 
Jeśli jednak jest bardzo nie w humorze, potrafi chapnąć albo ostentacyjnie się obrazić i schować. Wtedy warczy, gdy ktoś do niej podchodzi. 
Szczuruś jest większy od Kawy, bardziej żywy i przesłodki. Zero agresji. Jeśli czuje się zagrożony, kładzie się na boczku, patrzy słodko w oczy i miauczy. Jak ma dość pieszczot, ucieka. Podgryza jedynie dla zabawy, np. chwytając branzoletkę, pierścionek na palcu, zegarek.
Kotka mojej mamy, Negra, potrafiła rzucić się na mojego ojca, gryząc go i drapiąc po łydkach,  jeśli wszedł rano  do kuchni i natychmiast jej nie nakarmił, tylko zaczął sobie przygotowywać śniadanie. No, ale w takiej sytuacji, każdy mógłby się wkurzyć. 
Moje pierwsza kotka Fanszetka nie ugryzła mnie nigdy. Nawet gdy trzymałam ją u weta przy wyjątkowo bolesnych zabiegach. Mogła pogryźć weta, męża, cały świat, ale nie mnie. 
Kolejna, Słoninka z cukrzycą, tak przyzwyczaiła się do zastrzyków, że na nie nie reagowała. Do czasu, gdy zostawiłam ją u mamy (kiedyś pielęgniarki). Wtedy okazało się, że Słonince nie da się zrobić zastrzyku. 
Ach i najważniejsze. Koty agresory bywają miziakami, gdy świat jest taki, jakim go lubią. W innym przypadku lepiej uważać 

 . 
Ale się rozpisałam 
 Ciekawa jestem bardzo opinii specjalistki w tej dziedzinie