witam
przeprowadziłam się do Gniezna niedawno, zimą zauważyłam w piwnicy 2 koty dorosłe (były dokarmiane), zadzwoniłam do TOZ, żeby dowiedzieć się czy koty objęte są opieka TOZ, powiedziano, że nie, ale ktoś przyjedzie i zobaczy co się z nimi dzieje, podałam swój nr tel. i adres i tak czekałam kilka dni i nic - zadzwoniłam ponownie poinformowałam, że są zamykane okienka do piwnicy i niestety nie można ich otworzyć - poinformowano mnie, nawet lepiej żeby były zamknięte w te bardzo zimne dni, koty które sa w piwnicy nie wyjdą, a tak gdyby były otwierane i zamykane istnieje ryzyko, ze jakiś kot wyszedłby i nie miał drogi powrotu oraz że na osiedlu mieszka pani, która opiekuje się kotami i ona tutaj zajrzy ale niestety nikt nie pojawił się, nikt nie zadzwonił ... jest sierpień kilka dni temu usłyszałam miauczenie zeszłam do piwnicy zauważyłam kotkę, kucnęłam i obserwowałam ją a po krótkiej chwili kotka zaczęła zwoływać swoje małe - jest ich 4 - jedno chorowite - drapie się i na szyi ma wydrapaną sierść. Kotka bez żadnego problemu akceptuje mnie od początku i ufa, a jeżeli wejdę z inną osobą nie jest już taka ufna - sama mogę siedzieć przy nich kiedy jedzą, kotka nawet oddala się na kilka metrów i zostawia mnie z nimi. Z tego co wiem od sąsiadów koty są dokarmiane przez panią która mieszka 3 klatki dalej i u siebie ma 11 kotów w strasznych warunkach - tyle usłyszałam od sąsiadów którzy mieszkają tu od wielu lat. I nie podoba się mieszkańcom, że ona karmi a nie sprząta po nich - zapach jest faktycznie przykry. Sprawa była zgłaszana do Spółdzielni Mieszkaniowej i do Straży Miejskiej przez mieszkańców ale nikt im nie pomógł. Proszę chociaż o informacje - wskazówki co mogę zrobić, żeby koty nie były skrzywdzone i sąsiedzi nie skarżyli się.
Zrobię co tylko w mojej mocy ale potrzebuję wskazówek, pomocy w udzieleniu mi informacji jak najlepiej postąpić w tej sytuacji. Nie chciałabym z powodu swojej niewiedzy skrzywdzić kotów niewłaściwym postępowaniem.
Mieszkając m.in. w Szczecinie czy innym mieście kilka razy zdarzyło mi się interweniować, pomóc zwierzętom, ale były to przypadki w których nie miałam problemu z podjęciem decyzji co do tego jak postąpić np. znaleziony ranny kotek przy torach - został przeze mnie zawieziony do lecznicy, błąkający się pies, ranny ptak itp. Tutaj jednak sytuacja jest zupełnie inna i stąd moja prośba o pomoc.
Z góry dziękuję.

