Wróciłam.
Mam dobre wieści. Pierwsza to taka, że PODAROWANO NAM WYKŁADZINĘ PCV, linoleum takie nowiuśkie. Położymy je w kuchni i przedpokoju. Wszędzie w jednym kawałku

PANI ELU-dziękujemy pięknie
Przygotowana jest już podłoga w przedpokoju: oskrobane z brudu do czysta dechy, muszą tylko podeschnąć.
Przybyły też dziś na rekonesans dwie panie z MOPSu. Pani Mirka i Pani Ania będą objęte pomocą w postaci dochodzącej opiekunki. Przychodzić będzie dwa razy w tygodniu na godzinkę lub raz w tygodniu na dwie. Pokaże, co jest do zrobienia, pokieruje pracami porządkowymi, przypomni o wizycie u lekarza. Jest też propozycja, aby sporządzić taki wniosek, aby panią Anie, po śmierci mamy umieścić w jakimś ośrodku opiekuńczym. No, ale to już leży chyba w gestii Mopsu
W apartamencie nie ma lodówki. To znaczy jest, ale nie działa. Ma urwane drzwi, jest posklejana taśmą klejącą, brudna, oblepiona:

Natomiast panie traktują ją jakby działała i pakują doń żywność.
Dziewczyny, zobaczyłam i poczułam dziś coś, co przyprawiło mnie o wymioty

Nie dałam rady, również gośka była bliska zrzutu...
To coś wyszło/ wylało się do nas z tej lodówki. To była kupiona przed tygodniem wątróbka

Była zepsuta, oślizgła, puchata taka i okrutnie śmierdząca (
wątróbka wali sama z siebie, a co dopiero taki rarytas)
Lodówkę z wątpliwą zawartością wytargałyśmy na śmietnik
Jak już doszorujemy kuchnię, położymy wykładzinę, wstawi im się tę lodówkę ode mnie.
Pisiokotku, zaraz polecę na strych i pomierzę
Poza tym neverending story ze szlochami pani Mirosławy

Non stop słyszymy, że na co jej przyszło, że przecież sprząta

że czysto jest

że ona jest stara, chora, Ania też chora, nikt im nie pomoże i takie tam gorzkie żale. I zalewanie się łzami non stop.
Jestem zmęczona
Ale się nie poddamy
Dziękuję wszystkim, którzy deklarują pomoc. Jesteście Wielcy i Niezawodni. Jak zwykle
