Na ulicy Drukarskiej w Łodzi miezkają dwie panie: mama Mirosława i córka Anna. Mama ma prawie 90 lat, niedowidzi, niedosłyszy, nie trybi....Córka po pięćdziesiątce, umysłowo niepełnosprawna, niedosłyszy, nie trybi....i dwanaście kotów w trzydziestometrowym mieszkanku....Dodajmy- mieszkanku zadłużonym,od wieków niesprzątanym.
Brud, smród i korniki....







Smróóóóóóóód przerażający, wszechobecny, gryzący w oczy, usta, nos
Aż prosi się o szmatę, wodę, domestos...
Nie dziwota, że pozostali członkowie wspólnoty żądają dezynfekcji, dezynsekcji, posprzątania- sama bym żądała...
Problem w tym, ze ani pani Mirosława, ani pani Anna nie uprzątnie lokalu
Problem w tym, że ani pani Mirosławy, ani pani Anny na dezynfekcję nie stać
Problem w tym, że ani pani Mirosława, ani pani Anna nie maja się gdzie na czas dezynfekcji gdzie podziać
Udało nam się skontaktować z administracją, napisać w imieniu pani Mirosławy pismo o umorzenie odsetek i rozłożenie długu na raty. Skontaktowaliśmy się też z pomocą społeczną- ustaliliśmy, że możliwe jest zamówienie opiekunki "na godziny". Doglądnie, wskaże, co jest do zrobienia, doradzi...
No i wzięliśmy się za sprzątanie- annskr, gośka_bs i ja.
Ciąg dalszy nastąpi