Kot Krooliczki

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sie 16, 2010 9:51 Re: Kot Krooliczki

Agn pisze:Gibutkowa, sory, ale Twoja argumentacja - jakkolwiek merytorycznie poprawna, w Twoim wydaniu brzmi nieszczerze i nieprzekonująco - nie uśpisz ślepego miotu, nie zrobisz sterylki aborcyjnej, choć tryb argumentacji za jednym i za drugim jest dokładnie taki sam: 'kocięta umierające i wyjące z bólu', 'jest ich za dużo'.

Kwestia światopoglądu i przekonania, że usypiając ślepy miot nie zapobiegamy, a ukrywamy własne niedbalstwo (niekoniecznie moje czy Twoje ale ogólnie ludzi) i brak zapobiegawczości. Ja nie stawiam znaku równości między rozdawaniem prezerwatyw a wykonywaniem aborcji. To drugie nie jest dla mnie zapobieganiem.
No i odpowiednia tresura w szukaniu trzeciego rozwiązania ;) ale to już inna bajka.
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sie 16, 2010 9:56 Re: Najgłupszy tekst do kota... - cz.2

jarekm pisze:
A dlaczego tylko NIERASOWE. To wygląda na rasizm.
A może nie spotkałaś rasowych wyrzuconych na ulicę?


Spotkałam rasowe wywalone na ulicę. Nie o to mi chodziło pisząc "nierasowe". Osobiście byłabym za regulacją prawna rozmnażania kotów rasowych i ich obowiązkowa rejestracją - tak jak jest to w przypadku gatunków zagrożonych czy inwazyjnych - myślę że w znaczny sposób przyczyniłoby się to do możliwości likwidacji pseudo-hodowli. Różnica polega na tym, że gatunki kotów rasowych celem ich utrzymania powinno się rozmnażać w sposób kontrolowany i na miarę możliwości hodowcy. Kotów nierasowych nie trzeba rozmnażać "świadomie" bo jest ich już nadmiar i lepiej zapobiegać rozmnażaniu. O to chodziło.
Czepialski ;P
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sie 16, 2010 10:00 Re: Kot Krooliczki

jarekm pisze:No a jakby ich nie było?
To do kogo ze zwierzakiem iść w razie potrzeby?

Iść ale samemu potwierdzać, szukać i sprawdzać. Ale mojej opinii nie musisz brać pod uwagę bo ja jestem uprzedzona i do wetów i do lekarzy - takie doświadczenia. Teraz i jednym i drugim bardzo patrze na ręce.
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sie 23, 2010 14:43 Re: Kot Krooliczki

Potwierdzam - kot był kotem Przychodzącym, przychodził kiedy chciał bo czuł, że w naszym domu jest bezpiecznie i jest kochany. Ciągle piszecie, że dzikie koty są ciągle chore i mają wiele problemów zdrowotnych, czy to znaczy, że mój kot był po prostu niezłym farciarzem skoro był chory raz w ciągu pięciu lat?

Działkę mam bardzo dużą, nie wyobrażam sobie przebudowy całego płota :| drzewa są przy samiutkim płocie natomiast dachówek i drewna nie ma gdzie przełożyć - tam jest po prostu ich miejsce.
Kotka sąsiadki jest w ciąży więc mam nadzieję, że niedługo przygarnę maleństwo :) pytanie do ogarniętych - czy małego kota łatwiej przyzwyczaić do młodego psa? Generalnie mam małego pieska, ma około 2 lat, to jest suczka i jest baaardzo pozytywnie nastawiona do zwierząt.

I możecie mnie nawet ukamienować bo przyszłego kota zamierzam wykastrować ale jak zechce wychodzić to niech sobie wychodzi.

Krooliczka

 
Posty: 28
Od: Wto lip 13, 2010 19:43

Post » Pon sie 23, 2010 15:40 Re: Kot Krooliczki

Krooliczka pisze:Potwierdzam - kot był kotem Przychodzącym, przychodził kiedy chciał bo czuł, że w naszym domu jest bezpiecznie i jest kochany. Ciągle piszecie, że dzikie koty są ciągle chore i mają wiele problemów zdrowotnych, czy to znaczy, że mój kot był po prostu niezłym farciarzem skoro był chory raz w ciągu pięciu lat?

Działkę mam bardzo dużą, nie wyobrażam sobie przebudowy całego płota :| drzewa są przy samiutkim płocie natomiast dachówek i drewna nie ma gdzie przełożyć - tam jest po prostu ich miejsce.
Kotka sąsiadki jest w ciąży więc mam nadzieję, że niedługo przygarnę maleństwo :) pytanie do ogarniętych - czy małego kota łatwiej przyzwyczaić do młodego psa? Generalnie mam małego pieska, ma około 2 lat, to jest suczka i jest baaardzo pozytywnie nastawiona do zwierząt.

I możecie mnie nawet ukamienować bo przyszłego kota zamierzam wykastrować ale jak zechce wychodzić to niech sobie wychodzi.


Jasne, że mały kociak szybko przyzwyczaja się do innych zwierząt. :lol:

Może spróbowałabyś przekonać sąsiadkę do sterylki jej kotki?

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pon sie 23, 2010 16:08 Re: Kot Krooliczki

Krooliczka pisze:
I możecie mnie nawet ukamienować bo przyszłego kota zamierzam wykastrować ale jak zechce wychodzić to niech sobie wychodzi.


Kastrowany kocur nie ma motywacji do łazęgi na różne tereny - zwykle łazi koło domu, bo na kobitki mu się nie chce, a tym samym i terytorium nie trzeba pilnować i powiększać. Tylko zaszczep na wściekliznę, bo jak spotka wściekłego lisa przypadkiem to może być tragedia - nie tylko dla kota ale tez dla was - wścieklizna późno wykryta jest śmiertelna.

Namów sąsiadkę do sterylki kotki. I poszukaj maluchom domków :ok:
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sie 24, 2010 1:38 Re: Kot Krooliczki

Gibutkowa pisze:
Krooliczka pisze:
I możecie mnie nawet ukamienować bo przyszłego kota zamierzam wykastrować ale jak zechce wychodzić to niech sobie wychodzi.


Kastrowany kocur nie ma motywacji do łazęgi na różne tereny - zwykle łazi koło domu, bo na kobitki mu się nie chce, a tym samym i terytorium nie trzeba pilnować i powiększać. Tylko zaszczep na wściekliznę, bo jak spotka wściekłego lisa przypadkiem to może być tragedia - nie tylko dla kota ale tez dla was - wścieklizna późno wykryta jest śmiertelna.

Namów sąsiadkę do sterylki kotki. I poszukaj maluchom domków :ok:


Teraz mogę napisać że zgadzam się z Tobą całkowicie.
Kota bezwarunkowo zaszczepić na wściekliznę.
U mnie wychodzący Mruczek zaszczepiony , a i ta trójka co niewychodzi to tak profilaktycznie też.
Ja również, więc nie ma obawy że jak w ferworze dyskusji ugryzę, to nie ma obawy, wścieklizną nie zarażę, bo też szczepiony jestem.

Tak Tobie się wydaje że po kastracji nie mają motywacji do łazęgi?
Oj to nie znasz Mruczka.
Przecież na dworzu tyle sie dzieje, tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia, tyle drzew na które trzeba wskoczyć.
Ale nie narzekam przyzwyczaił się już do spacerków i nie potrafię jemu odmówić. Czasami to tylko się zastanawiam kto kogo wyprowadza na spacer. Ja Mruczka, czy Mruczek mnie. Ostatnio to mam wrażenie że to raczej Mruczek mnie wyprowadza, dba o moje zdrowie. Pilnuje abym za długo nie siedział przed komputerem, przecież zdrowiej poszlajać się z kotem na świeżym powietrzu.
Mruczek, Gapcio, Gucio, Filip, Filemon w jednym żyją domku!
viewtopic.php?f=46&t=80071&p=12585019#p12585019

jarekm

Avatar użytkownika
 
Posty: 6652
Od: Pon sie 18, 2008 1:33
Lokalizacja: Reda

Post » Śro sie 25, 2010 14:14 Re: Kot Krooliczki

Nie no wszelkie szczepienia na pewno będą wykonane, zawsze szczepię swój zwierzyniec :)
No mam taką cichą nadzieję, że kastracja sprawi, że kotek będzie chciał biegać tylko po podwórku :P
sąsiadki wolę nie zaczepiać, ona żyje w swoim świecie, nie wiem nawet czy odda te koty, czy może je sobie zostawi, bo jak wnusia przyjeżdża to musi się z czymś/kimś bawić =S

Krooliczka

 
Posty: 28
Od: Wto lip 13, 2010 19:43

Post » Sob sie 06, 2011 18:38 Re: Kot Krooliczki

Przeczytałam CAŁY wątek, od deski do deski (ha!) i dochodzę do wniosku, że ja też...... jeszcze do niedawna... byłam taka głupia!!!

Wychowywałam się na wsi, gdzie to myszki, mleczko dla kotków, małe się "likwiduje" i przez mój dom przeszło już dużo kotów :|

Ostatni, którego pamiętam był czarnym samcem, oczywiście niekastrowanym, bo wtedy to nawet nie słyszałam o kastracji i oczywiście również wolnobiegającym. Nieszczepionym, nieodrobaczanym również. Nawet nie wiedziałam, gdzie jest weterynarz najbliższy.

Kocurek zniknął w niezbadanych okolicznościach, potem jeszcze go widziałam raz czy dwa koło domu, ale do nas już nie przychodził.
Potem przybłąkała się do nas Kicia, kicia oczywiście zaciążyła, urodziły się kocięta, z których miałam sobie "wybrać" jednego, który zostanie, reszta... no. Tak pojawił się w moim domu Boniek.

Boniek był moim ulubieńcem, wydawało mi się WTEDY, że kupuję mu najlepszą karmę (Whiskas-dla burżujów), mlekopij, śpi ze mną, a nie w stajni, no hajlajf. Dałyśmy go wykastrować, bo przychodził pokiereszowany przez bójki z innymi kotami, a dla kotki wet poleciła tabletki anty (!).

I tak sobie wesoło żyliśmy, kot miał w międzyczasie przebiałkowanie, na które wet dała mocny antybiotyk, który go uczulił, a myślała, że to niezwykła tropikalna 8O choroba, a tu kurcze od mleka oczywiście miał.

Szukając wyjaśnienia czarnych kropek na kocim pyszczku zaczęłam się troszkę, ale tylko troszkę, internetowo edukować... odrobaczanie, sterylizacja, zakaz dawania mleka itp.

Boniek był z nami 3 lata...aż pewnego dnia wyszedł z domu i już nie wrócił. Serce mi pękło. Ogłoszenia na tablicach i w necie nic nie dały. 2 miesiące poszukiwań i płaczu.

Przeglądając internet natrafiłam na zdjęcie kota, który do złudzenia przypominał Bońka, to nie był on. Lecz ten jego pyszczek... pisali, że jeśli ktoś go nie adoptuje to trafi do schroniska.

Wtedy zaczęłam szukać, co to adopcja, jak wygląda wizyta, opieka nad kotem, żywienie, szczepienia, bezdomność, zabezpieczanie okien, nawet czytałam specjalne artykuły o żwirku i kuwetach, bo tak naprawdę nie miałam o tym pojęcia.

Dziś jestem innym człowiekiem, pół roku spędzone na miau i opieka nad moim adopcyjnym kotkiem wygląda zupełnie inaczej niż opieka nad moimi kotami kiedyś. Rodzina i sąsiedzi do tej pory pukają się po głowie, jak wychodzę do ogrodu z Uszkiem na szelkach. Jak mówię o sterylizacji/kastarcji, to słyszę komentarze typu "Taką krzywdę robić! Jeszcze po kocie chłopa se wykastrujesz, co?". Kupuję karmę Bosch 25zł za kilo, to wywracają oczami, że jak mogę przy marnej wypłacie tyle na kota wydawać, w Biedronce jedzenie jest tańsze! I czy z przyszłym dzieckiem też będę co 5 dni do weta latać?!

Teraz w domu mam jeszcze tymczasa, szukamy mu domu, tak bardzo źle wyglądał, gdy go zobaczyłam w tej stodole, siedział i jakby czekał, prosząc zaropiałymi oczkami "Zabierz mnie stąd!". Nie mogłam go tam zostawić. I teraz już wiem, jak ważna jest sterylizacja i kastracja. Szlag mnie trafia, gdy wet mojej bratowej, co ma Goldena z pseudochodowli mówi jej, że suka dla zdrowia musi mieć raz młode. Nigdy nie zaufam weterynarzowi na 100%. Tak jak ktoś tu wcześniej pisał, patrzę na ręce i szukam potwierdzenia, albo zaprzeczenia jego opinii. Na szczęście mój obecny gabinet wet. jest cudowny. Inny niż te, z którymi do tej pory miałam do czynienia.

Jestem inną osobą. I dziękuję wolontariuszkom z BB, że nie skreśliły mnie od razu. Bo wiem, że mogły, ale przyjechały na wizytę, porozmawiały, UŚWIADOMIŁY, bo chciałam słuchać rad i nigdy więcej nie mieć takiej sytuacji, gdzie mój najlepszy, najukochańszy przyjaciel znika i jestem bezsilna. Godziny i dni wyczekiwania i wyobrażania sobie, jakie okropności mogły go spotkać zmieniły mnie i proszę tylko o wybaczenie za to, iż przedtem byłam taką dyletantką.
‎"Czy dom bez kota - najedzonego, dopieszczonego i należycie docenianego
- zasługuje w ogóle na miano domu?" M.Twain

dzikafretka

 
Posty: 1881
Od: Pt lut 11, 2011 14:35
Lokalizacja: koło BB

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 108 gości