» Wto sie 24, 2010 21:37
Re: DT Matahari- żyjemy- zdjęcia upalno zmęczonych koteczków :D
natłok zajęć i obowiązków nie zawsze pozwala na necik... no i zmęczenie i stres też robi swoje...
Fifi już całkiem wróciła do normy... domyła się, zaczepia inne sierściuchy, warczy, ma ochotę na zabawę i wymyśliła sobie, że łóżko to najlepsze miejsce do spania... na środku kołdry w dodatku... i jeszcze trzeba się pośpieszyć zanim ja pojawię się przy posłaniu, bo wtedy nici ze środka kołdry...
Rata w ostatnim tygodniu doprowadziła mnie prawie do zawału... straciła apetyt praktycznie kompletnie... czym ja jej nie kusiłam, żeby trochę zjadła... i nic nie działało niestety... w niedzielę dostała zastrzyki - lekki stan zapalny dziąseł stwierdził wet - i od wczoraj jest kolosalna poprawa... dopieszczam też dziewczynkę nawet nadmiernie...
mała Diuna miała coś z oczkiem... wet nie stwierdził w zasadzie uszkodzenia - nie pozwoliła sobie dokładnie obejrzeć tego oka... ale krople aplikowane panience pomogły i oczko jest już oki... za to coś z uchem lewym było nie tak... ponownie wet i znowu nie do końca wiadomo co tam się dzieje... kolesi nie stwierdzono... nie mam już siły do tej małej paskudy... chuligan z niej niemożliwy... rozrabia za wszystkie inne... w dodatku pyskuje wszystkim i żadnego respektu nie ma do nikogo... nawet do dwunożnych...
Mikuś i Świstak pokłócili się... Świstak zaczął integrację ze stadem, szczególnie upodobał sobie Bojkę... Mikuś jakby trochę mniej się mnie bał, nie ucieka w dzikiej panice jak podsuwam mu miskę pod nos...
Ripley w dalszym ciągu zagaduje do mnie, szczególnie jak brakuje w miskach w pokoju wody albo karmy... obserwuje mnie z coraz mniejszej odległości... i udało mi się ją dwa razy pogłaskać...
Tekla zadziwiła Tiris... okazało się, że panna umie miauczeć i robi to jak mały koteczek... nie ucieka już tak ode mnie i nawet udało mi się ją wziąć na ręce i donieść do pełnej miski - wcześniej nie do pomyślenia...
Gabryś zwiększa gabaryty... zwiększyła się też jego siła... ochota do zabawy także... tyle, że nikt oprócz mnie nie chce się z nim bawić, a mała Diuna wali go łapkami po pyszczku...
Frędzel vel Glucior wykaraskał się z kataru, rośnie i cały czas kocha człowieka miłością wielką, acz nie nachalną... u Linki natomiast ta miłość jest bardzo nachalna... Chudini natomiast w dalszym ciągu naraża się wszystkim i już wielokrotnie ratowałam go z opresji...
Jaga upodobała sobie szafę, co powoli zaczyna mnie doprowadzać do białej gorączki - co sprzątne, to zaraz jest ponownie bałagan...
Żabka kwitnie... ma apetyt, bawi się, goni niektórych... mama wrażenie, że jest szczęśliwa... robiłam jej badania krwi jak zaczęła się choroba Fifi i wyniki lepsze były...
w czwartek ma być sesja fotograficzna, więc foty nowe będą...