nie wiem jak to napisać... jestem zrozpaczona i wściekła... mój szanowny mąż we wtorek wieczorem wypuścił Lidkę z domu, "bo chciała wyjść". i nie miało znaczenia, że prosiłam wielokrotnie, żeby wieczorem kotów nie puszczać. rano wstaję, szukam kota, żeby jej oczy zakropić, a kota nie ma... szukałam w ogrodzie... nie ma... jak kamień w wodę... Lidka wychodziła do ogrodu, ale w dzień. wtedy nie miała ochoty wychodzić poza teren, zresztą miała nadzór, a ona nazbyt skoczna nie jest, bo brzuszek... ale dzień a noc to dla kota zupełnie co innego... poszłam wczoraj do pracy, a po pracy łaziłam po całej okolicy, rozwieszałam ogłoszenia... nie mam pojęcia gdzie jej szukać... nie wiem co robić...
Lidka jest zaczipowana, więc jeśli by trafiła do schronu, to będzie wiadomo czyja jest.
nie wiem co jeszcze mogę zrobić.
a w sobotę mam jechać na urlop na dodatek...
nie wiem co robić... nie wiem dokąd mogła pójść... nic już nie wiem...


fotki:






a to ogłoszenie Lidziocha:
http://www.przeklej.pl/plik/ewabfolder- ... 1aubbt16jo
a tak Lidzioszek wyglądała jeszcze w schronisku (między 20 a 23 września 2009):


