Agneska pisze:Doczytywałam i przemyśliwałam.![]()
Jedna z cech kolekcjonera podana w pierwszym, definiującym, wątku to zdolność do komunikacji i wzbudzania sympatii. Nie da się ukryć.![]()
Nie jestem naiwną i łatwowierną osobą. Rozmaite doświadczenia życiowe nie odebrały mi wiary w ludzi, ale dosyć trudno mnie oszukać.
A muszę przyznać, że przez kilka spotkań z panią Magdą z Serocka byłam głęboko przekonana, że to osoba, której "życie się skomplikowało" na skutek nieszczęśliwych zrządzeń losu. Że jest wrażliwą, dobrą kobietą i wystarczy zaledwie pomóc jej zorganizować dom, w którym opiekuje się kilkudziesięcioma zwierzakami, żeby zaczęło to sprawnie funkcjonować.
Wydawało mi się, że doprowadzenie domu do porządku, zapewnienie kuwet, posłań, misek, zabezpieczenie okien, naprawienie woliery, dowożenie karmy wystarczą, żeby zapewnić żyjącym tam kotom dobre warunki. Że sterylizacja i adopcje doprowadzą do zmniejszenia ilości kotów. Że urodzone tam kociaki niewysterylizowanych kotek - to skutek wyłącznie braku możliwości finansowych i organizacyjnych.
I trwałam w błędzie długie tygodnie. Musiałam sobie poukładać w głowie rozmaite fakty, nawet drobne informacje przekazywane od ludzi, którzy znają tę kolekcjonerkę już bardzo długo. Musiałam dojrzeć do świadomości, że jestem kolejną osobą, która dała się zmanipulować inteligentnej kłamczusze.
Widzę, że to wciąż powielający się schemat. Znaleźć sympatyka, ten zorganizuje "ruszenie pospolite", a we właściwym momencie oskarżyć pomagających (np. o kradzież kotów) i wprost i całkowicie odmówić adopcji. Tej wiosny wolontariusze byli kolejną już grupą, której nie udało się rozwiązać sprawy zbieraczki kotów w Serocku.
Dzięki temu doświadczeniu wyczuję teraz kolekcjonera zwierząt "na kilometr". Błyskawicznie rozpoznam symptomy, sposoby manipulacji. Będę ostrzegać. Ale wiem, że bez takiego doświadczenia łatwo dać się nabrać.
No ja się nie dałam nabrać TYLKO dlatego, że miałam za sobą doświadczenie boguszyckie. Przy pierwszej wizycie miałam odczucie, że o ile pani W. jest "nie do przejścia", o tyle z p. Krzętowską da się dogadać. Miesiąc później weszłam do jej pomieszczeń i widok Szansy umierającej na półce odarł mnie ze złudzeń na zawsze...
Niestety, niektórzy są odporni na realia. Właśnie ostro po mnie pojechano na wątku p. Bożenki - zbieraczki spod Częstochowy:
viewtopic.php?f=1&t=72604&hilit=Bo%C5%BCenka+Cz%C4%99stochowa&start=330
Jestem Zofia Samo Zuo, a p. Bożenka - naturalnie "Koci Anioł"


