No to jestem
Psiama, czasem się przepracowuję i nie mam na to wpływu

Teraz było takie długie "czasem"

Moja praca jest ściśle związana z terminami, których nie możemy nie dotrzymać. Jest sezon urlopowy, do tego doszły straszne upaly i nasi klienci siedzieli w swoich klimatyzowanych biurach do ostatniej chwili, a dzięki temu ja miałam kilka
wesołych dni, w tym weekend, żeby to wszystko obrobić. Ale za to teraz będą luzy, a od jutra znów jestem sama, bo wszyscy się urlopują

Sobota była straszna. Termometr w cieniu pokazywał 37 stopni

Do tego było parno, powietrze ciężkie... Siedziałam w tą pogodę w pracy, mimo, że w weekendy nie pracuję

Kiedy wróciłam do domu zaczęlo padać i dosłownie biegaliśmy boso po deszczu

Jaka to była przyjemność i ulga po tym okropnym dniu!
Wieczorem znów mieliśmy gościa, ale tym razem innego

Tż pilnował grilla, a ja w domu robiłam sałatkę. W pewnym momencie przyszedł i powiedział, że jakaś kotka próbowała cichaczem ukraść mięso z rusztu i mam dać coś dla niej do jedzenia. Chwyciłam miskę z suchym i idę do drzwi, a Tż na to, że tak gorąco jest i żeby lepiej dać jej puszkę. Odpowiedziałam, że nie ma czasu na tą uroczą konwersację, bo albo kota już nie ma, albo właśnie kradnie nam mięso. Wiecie co? Tż zamknął ją w przedsionku, żeby nie zwiała jak ta poprzednia

On nawet płeć sprawdził, zajrzał w futerko, uszka, oczy i nos zanim przyszedł do mnie

Zeszliśmy z tą puszką, a ona się rzuciła na jedzonko. Mała kotka bura z białymi akcentami. Mała, ale raczej już dorosła... I albo w ciąży, albo krótko po porodzie, nie mam doświadczenia, żeby to ocenić

Bardzo garnęła się do ludzi, pozwalała się głaskać i brać na ręcę (niechętnie, ale pozwalała). Była bardzo brudna, więc raczej nie jest to kotka domowa. Przypuszczam, że przyszła z któregoś z okolicznych gospodarstw, choć do niedawna widywałam tylko jedną jedyną kotkę w okolicy -strasznie broniła swojego terenu i innych kotów nie wpuszczała. Tamta jest ciachnięta, więc to nie jej potomstwo... Było już późno (po 21), sobota, nasz wet zamknięty, większość miejskich przychodni też... Nie chciałam jej przyzwyczajać do domu, nie możemy sobie teraz pozwolić na kolejnego kota... Poza tym, nie wiem, czy nie czekały na nią małe

Kiedy kotka się najadła po prostu zaczęła powoli odchodzić, a my jej nie zatrzymaliśmy. Doradźcie proszę na przyszłość - co w takiej sytuacji można zrobić? Wcześniej ani później tej kotki nie widziałam...