Dzisiaj będzie trochę żalenia się.
1. Musiałam sprzątnąć surowe śledzie, które ktoś przyniósł w piątek. Przeleżały dobę w upały, zalane wodą!! i potem trzeba było je usunąć. Tj. wylać wodę, a resztę w siatce zatachać do kosza. To był koszmar. Współczuję patologom. Ja miałam odruchy...
2. Spod rury wyciągnęłam także kilka puszek, puste butelki, papiery, koc i torbę plastikową po powyższych śledziach. Żeby potem ktoś nie mówił, że tam gdzie koty, to jest brudno. Bo od tego krok do pomysłu o "wyczyszczeniu" terenu.
3. Karmię, bo lubię, ale czy muszę sprzątać po lumpach, lujach i innych karmicielach - i to takie śmierdzące rzeczy????
Najlepiej teren bym ogrodziła i napisała: Ostoja kotów wolno żyjących. Płoszenie, śmiecenie, karmienie byle czym surowo wzbronione pod karą administracyjną.
Ale takiej kary nie ma, a być powinna. I takie tablice z paragrafami i podpisami urzędników miejskich.
A to się wyżaliłam.
Herbatnik powinien zostać zabrany do weta. Nie podobają mi się jego oczy i ciężki oddech. Ale czy mi na to pozwoli???Choć jest przymilny i słodki, kontenerka nie lubi.
Dzisiaj pod rurą odkryłam nową dyscyplinę sportu - rzut sercem do kota. Potrzebny: zawodnik rzucający + serca kurze (od 0,5 do 1 kg) + koty średnio oswojone + ładny kawałek trawnika. Zabawa murowana i spóźnienie do pracy również
Pozdrawiam cioteczki w imieniu własnym i Herbatniczka.