Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-część 9.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lip 16, 2010 23:28 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

Z kliniki zadzwoniłam do matahari i się po prostu poryczałam. Z bezsilności i ze złości, że to do mnie ludzie dzwonią i to w najmniej odpowiednich momentach. Te zapobiegliwe mogą powiedzieć, że nie musiałam reagować, że znajoma powinna sama zająć się kotką, bo gdyby kotka okazała się tylko chora to miałabym kolejnego tymczasa. Na takie telefony reaguję jednak od razu, bo wiem, że ludzie przeważnie źle oceniają sytuację. Widzę, że i Jana miała okazję się dzisiaj o tym przekonać i zapobiegliwość poszła się gonić. http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=114283&start=30
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pt lip 16, 2010 23:33 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Po godz.22 zadzwoniła do mnie znajoma, że znalazła kotkę, która zaklinowała się miedzy kratami w oknie piwnicznym. Wyciągnęła ją, ale kotka krzyczy i leży sztywna. Wzięłam transporter i poszłam na miejsce zdarzenia. Kraty w oknach miały bardzo duże odstępy, więc zdziwiło mnie, że kotka mogła między nimi utknąć. Zanim doszłam do kotki znajoma wspomniała, że jest wygląda ona na ciężarną. Macając kotkę stwierdziłam coś wręcz przeciwnego. Była ona chuda i miała pusty żołądek. Była też w stanie agonalnym. Towarzyszył nam pan mieszkający w tym bloku i powiedział, że kotka nie może być wychudzona, bo cały czas jest dokarmiana w tym miejscu od lat. Zasugerował otrucie. Zadzwoniła do znajomego i pojechaliśmy do kliniki całodobowej. Była kolejka, więc usiadłam z kotką w poczekalni. Po jakimś czasie zaczęła krzyczeć, co zwróciło uwagę weta. Zapytana odpowiedziałam, że mam kotkę w stanie agonalnym do eutanazji. Wet poprosił abym zaniosła ją do gabinetu. Położyłam kotkę na stole i w kilka chwil było po wszystkim. Zanim przyszedł wet kotka nie żyła. Nie zapłaciłam nic za pozostawienie jej do utylizacji.

Była to bura dość młoda kotka.


Straszne...

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Sob lip 17, 2010 1:07 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Po godz.22 zadzwoniła do mnie znajoma, że znalazła kotkę, która zaklinowała się miedzy kratami w oknie piwnicznym. Wyciągnęła ją, ale kotka krzyczy i leży sztywna. Wzięłam transporter i poszłam na miejsce zdarzenia. Kraty w oknach miały bardzo duże odstępy, więc zdziwiło mnie, że kotka mogła między nimi utknąć. Zanim doszłam do kotki znajoma wspomniała, że wygląda ona na ciężarną. Macając kotkę stwierdziłam coś wręcz przeciwnego. Była ona chuda i miała pusty żołądek. Była też w stanie agonalnym. Towarzyszył nam pan mieszkający w tym bloku i powiedział, że kotka nie może być wychudzona, bo cały czas jest dokarmiana w tym miejscu od lat. Zasugerował otrucie. Zadzwoniła do znajomego i pojechaliśmy do kliniki całodobowej. Była kolejka, więc usiadłam z kotką w poczekalni. Po jakimś czasie zaczęła krzyczeć, co zwróciło uwagę weta. Zapytana odpowiedziałam, że mam kotkę w stanie agonalnym do eutanazji. Wet poprosił abym zaniosła ją do gabinetu. Położyłam kotkę na stole i w kilka chwil było po wszystkim. Zanim przyszedł wet kotka nie żyła. Nie zapłaciłam nic za pozostawienie jej do utylizacji.

Była to bura dość młoda kotka.


A mi poprostu brak słów..
Umiem sobie jasno odpowiedzieć na pytanie, ile z tych krzykaczek często i gęsto zaglądajaych na ten wątek tylko po to by podważyć działalność Mirki, .. uczyniłaby... tak samo..
ZERO.
Najlepiej " nie widzieć, nie słyszeć, olać". Pewnie. Wtedy można sie nazwać "odpowiedzialnym miłośnikiem kotów" :lol:

Szkoda, że jednak jest tak mało osób, takich co potrafią w nocy chwycić transporter i pobiec na ratunek kociemu istnieniu.
No ale przecież zapomniałam- takie osoby są warte napiętnowania.
Złe. Okrutne.

Cholera. Nie zrozumiem już nigdy priorytetów pewnych osób.
Ratować koty, nie ratować? Przekroczyć granice rozsądku i wziąć kolejne kocie nieszczęście czy piętnować osoby które swoje życie oddają temu by to robić?

Angel_

Avatar użytkownika
 
Posty: 1807
Od: Wto wrz 22, 2009 21:33
Lokalizacja: Walia

Post » Sob lip 17, 2010 5:13 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

Angel_ pisze:[Umiem sobie jasno odpowiedzieć na pytanie, ile z tych krzykaczek często i gęsto zaglądajaych na ten wątek tylko po to by podważyć działalność Mirki, .. uczyniłaby... tak samo..
ZERO.


Nie wiem czy zaliczam sie do owych krzykaczek - ale jesli tak to masz bledne obliczenia - bo ja i owszem - rowniez poszlabym po tego kota.
Na jakiej podstrawie zakladasz ze nie?
A bo raz tak robilam?

Za to ja majac w kontenerku prawdopodobnie umierajacego a na pewno cierpiacego kota nie siedzialabym w kolejce w lecznicy bez powiadomienia lekarza o stanie kota i prosbie by nas wczesniej przyjal.

Ratować koty, nie ratować? Przekroczyć granice rozsądku i wziąć kolejne kocie nieszczęście czy piętnować osoby które swoje życie oddają temu by to robić?


Moze po prostu ratowac rozsadnie, w granicach wlasnych mozliwosci?
Np. nie wykupowac kotow na allegro gdy moj wlasny dom peka w szwach?

Blue

 
Posty: 23917
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Sob lip 17, 2010 7:50 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

Blue pisze:
Za to ja majac w kontenerku prawdopodobnie umierajacego a na pewno cierpiacego kota nie siedzialabym w kolejce w lecznicy bez powiadomienia lekarza o stanie kota i prosbie by nas wczesniej przyjal.

Ratować koty, nie ratować? Przekroczyć granice rozsądku i wziąć kolejne kocie nieszczęście czy piętnować osoby które swoje życie oddają temu by to robić?


Tylko jak jest to klinika nocna to sądzę ,że nie ma tam do obsługi 2-3 wetów.To co miał pozostawić innego kota czy psa :!: :?: Bo właściciel tego zwierzęcia mógł by sobie nie życzyć.
Majeczka Moja Kochana Gwiazdka* 05.05.2010[*]Spij Słoneczko.

MYSZKA 16-01-2013[*] ŻEGNAJ KOTECZKO

serum

 
Posty: 881
Od: Nie lut 28, 2010 11:03
Lokalizacja: Inowrocław

Post » Sob lip 17, 2010 10:13 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

Serum trafiłaś w sedno. W klinice całodobowej na dużurze nocnym jest 1 wet. Obsługuje on wtedy też kasę. Gdyby to była kotka powypadkowa to pewnie od progu krzyczałabym o pomoc.

Za chwilę pewnie padnie pytanie "skąd wiedziałaś, że kotka nie hest po wypadku, przecież wet jej nie widział".
Ostatnio edytowano Sob lip 17, 2010 10:49 przez mirka_t, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 17, 2010 10:31 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

Blue pisze:...Moze po prostu ratowac rozsadnie, w granicach wlasnych mozliwosci?...

I właśnie to robię, takie są moje możliwości i o tym pisałam od lat wielokrotnie. Potrafię zając się odpowiednio taką gromadą kotów a idea dt nie wymusza od tymczasowego opiekuna, aby utrzymywał tymczasowe koty z własnych środków. Jestem na forum, aby ci, którzy nie mogą pomóc kotu fizycznie mogli dołożyć się do mojej pracy materialnie i nie tylko. W ten sposób forumowicze tworzą dt, które są lepszą alternatywą niż schroniska.
Dziwię się, że tego nie dostrzegasz.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 17, 2010 10:45 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

Trzeba posiadać jakis nieprawdopodobny talent zeby zawsze,na każdym kroku,w każdej sytuacji umieć znaleźć coś czego można by się czepić.
Dramat koci,dramat ludzi,bo z tego co wyczytałam kilka osób zaangażowało się w pomoc tej kocinie,wyszło jak zwykle,bo ludzie okazali się zbyt wstrząśnięci,zbyt roztrzęsieni,zbyt nie doswiadczeni...Ktoś jednak w tej całej histerii,przypomniał sobie o Mirce.A Mirka jak to Mirka,odłożyła emocje na potem i zrobiła to co trzeba było dla kociny zrobić...
Żal kotki,bardzo żal...
I przykro że dla blu,w całym tym zdarzeniu najważniejsze jest to że Mirka w poczekalni czekała...chociaż nie przykro,tak szczerze to juz mnie sz...g trafia na te gnioty .
Legnica
 

Post » Sob lip 17, 2010 10:57 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze: W klinice całodobowej na dużurze nocnym jest 1 wet. Obsługuje on wtedy też kasę. Gdyby to była kotka powypadkowa to pewnie od progu krzyczałambym o pomoc.


A czym różni się umierająca kotka powypadkowa od umierającej kotki niepowypadkowej - cokolwiek to znaczy?
Ma jakieś inne prawa? :roll:

Legnica - to wcale nie było dla mnie najważniejsze - odpowiadałam jedynie na zarzut, jak się domyślam, pod także moim adresem.

Nota bene - kot umierający, krzyczący - ma jednak zdroworozsądkowo pierwszeństwo w kolejce do weta.
Bez względu na to czy krzyczy bo go samochód przejechał - czy z innego powodu.
I ja osobiście nie wyobrażam sobie w takiej sytuacji spokojnie usiąść w kolejce i czekać, a w kontenerku wrzeszczy mi umierające zwierzę.
Nawet nie próbować dostać się do lekarza poza kolejnością - bo wet także kasę obsługuje a inni kolejkowicze mogą sobie tego nie życzyć.
To dla Was w porządku?
Ok.
Dla mnie nie.

Blue

 
Posty: 23917
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Sob lip 17, 2010 10:59 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:
Blue pisze:...Moze po prostu ratowac rozsadnie, w granicach wlasnych mozliwosci?...

I właśnie to robię, takie są moje możliwości i o tym pisałam od lat wielokrotnie. Potrafię zając się odpowiednio taką gromadą kotów a idea dt nie wymusza od tymczasowego opiekuna, aby utrzymywał tymczasowe koty z własnych środków. Jestem na forum, aby ci, którzy nie mogą pomóc kotu fizycznie mogli dołożyć się do mojej pracy materialnie i nie tylko. W ten sposób forumowicze tworzą dt, które są lepszą alternatywą niż schroniska.
Dziwię się, że tego nie dostrzegasz.

Jak ładnie napisane. Jak się to ma do Twoich pogardliwych wypowiedzi na temat pomocy materialnej?
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lip 17, 2010 11:06 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

Blue kotka nie krzyczała. Krzyknęła tylko ten jeden raz. Wcześniej leżała spokojnie choć w agonii. Umarła też spokojnie i jak się okazało podanie morbitalu o kilka minut wcześniej nie byłoby dużą ulgą dla niej. Uważam, że w sumie dobrze postąpiłam czekając grzecznie w klejce, bo nie muszę teraz prosić (według niektórych żebrać) na forum o pieniądze za jej eutanazję. Odpadł mi też kłopot co zrobić z ciałem w taki upał.

Pisząc kotka powypadkowa miałam na myśli kota rannego, któremu trzeba szybko opatrzyć rany, kota w konwulsjach itp...
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 17, 2010 11:08 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

Dawno nie było, więc proszę :arrow: filmik, na którym nie widać żadnego kota wykupionego z Allegro.

Jak widać życie teraz zaczyna się w nocy.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 17, 2010 11:15 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Była kolejka, więc usiadłam z kotką w poczekalni.


W tym czasie przestała być już sztywna?
Bo tak silny spastyczny skurcz wcale nie oznacza bezświadomej agonii.

Po jakimś czasie zaczęła krzyczeć, co zwróciło uwagę weta.


kontra

Blue kotka nie krzyczała. Krzyknęła tylko ten jeden raz.


Mirka - sugerowałabym jednakowoż pisanie czytelne i jasne - bo potem inni obrywają że się czepiają.
Ja czytać umiem - tyle że to co piszesz ma jakby kilka wersji.
Która jest prawdziwa?
Ot, zagadka.

Blue

 
Posty: 23917
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Sob lip 17, 2010 11:22 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

Nie rozumiem z czym masz problem. Przecież jasno napisałam, że kotka zaczęła krzyczeć po jakimś czasie co zwróciło uwagę weta i był to ten jeden raz kiedy krzyknęła. Co Ci się w tej relacji nie zgadza. Mogę jeszcze dodać, że wet zwrócił na ten krzyk uwagę, bo przechodził obok mnie po zainkasowaniu pieniędzy w kasie od poprzedniej klientki. Gdyby był w gabinecie to tego krzyku by nie usłyszał.

Z kolei ja nie wiem o jakiej sztywności piszesz. O tej z relacji mojej znajomej? A o domniemanej ciąży z jej relacji też doczytałaś.

Jakoś z moimi opisami gro osób nie ma problemu. Tekstu czepiają się tylko jednostki.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 17, 2010 11:25 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-50 kotów-Bydgoszcz.

Już wiem, następnym razem zabiorę aparat i będę wszystko filmowała.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Evilus, Google [Bot] i 384 gości