Ugotowałam serducha , bo na nóżki dziś już mi nie starczyło sił.
Zmiksowane, podane na kolację...
Hoga pokręciła noskiem i zakopała...
Kala się rzuciła, reszta rozładowywuje baterie...Minia ugniata właśnie moje nogi, pilingując mi rączki...
Ivo już prawie normalnie chodzi, płakusia , ale tylko przed podaniem przeciwbólowego...podzieliłam mu dzienną dawkę na dwie tury, lepiej mu jak dostanie rano i wieczorem.
Łapka przy macaniu jest już praktycznie taka jak druga, opuchlizna zeszła...
Przyznam się , że spanikowałam ,jak w poniedziałek pomacałam tą jego łapinę, taka była spuchnięta , że myślałam , że złamał...
Musiał porządnie ją naciągnąć chyba...
Padam... od 8.00-14.00 na praktykach...powrót z zakupami...musiałam sobie białą spódnicę kupić... dopełzłam do domu, oporządziłam towarzystwo , odpoczęłam chwilę i na zakupy...po mięcho
