Byłam tam w zeszły piątek i rozpętała się burza, dziś z kolei nie zrobiłam zdjęć z braku czasu.
Dostałam sygnał, że pani która opiekuje sie w stoczni stadkiem kilkunastu kotów potrzebuje pomocy.
Na miejscu okazało sie, że pani oczekuje więcej, niż ja moge zapewnic.
Powiedziałam, że jeynie mogę zapewnić pomoc w łapaniu kotek i sterylkach, a i to niedużo,
bo mam tylko kilka miejsc, które miały być dla innych kotek (trudne w złapaniu).
Była burza i dzień wypłaty, schodzili sie ludzie z różnych wydziałów po pieniążki i się zaczęło.
Ten powiedział, ze u nich jest kotka, która urodziła kociaki, ale został tylko 1 maluszek,
ten, że u nich piątka kociaków już tak z 3 miesięcznych, inny, że u nich całe stadko kotów,
inny, że u nich śliczna długowłosa kotka.

Opowiadali o wypadkach jakim ulegaja koty, mówili, że zrobili kotom budkę, ale prezes wyrzucił.
Prezes w ogóle nie znosi kotów, zabrania dokarmiać.

Wszystko musimy robić po 16.00, gdy prezes opuszcza wydział. Smutne to i wkurzające.
Dziś złapałam jedna koteczke i zawiozłam na sterylkę. Dopiero co wróciłam i piszę ten post.
Nawet nie wiem o co prosić. Bo co ja mogę. Co ja sama tam zdziałam .