Theodora pisze:Rusek to ma na imię Rusek czy tylko zwany jest Ruskiem
Ja się chłopinie nie dziwię że focha strzela.
Rusek brzydko brzmi.
O

Rusek miał mieć na imię Sasza. Albo Iwan.
Ale ponieważ DT jest tylko DT - poczekamy aż znajdzie się TEN dom, który nazwie Ruska po swojemu.
Chyba, że Cioteczka T. zechciałaby zostać
Mamusią Krzestną
i nadać kociejowi jakieś szczęśliwe imię?
Wczoraj wieczorem spędziłam upojne chwile próbując chociaż trochę uporządkować futerko Małego Cudu.
Trudno powiedzieć, że MC po szczotkowaniu wyglądała lepiej niż przed ale działanie to było w założeniu skierowane bardziej na nawiązanie kontaktu niż poprawianie (nie)wątpliwej urody dziewczynki.
No i pewien sukces był - MC zjadła podstawionego pod nos kurczaka w mojej obecności. Wcześniej trzeba było ją zostawiać "sam na sam" aby była uprzejma się posilić.
Kocia jest megaaaaa wystraszona, kuli się i burczy groźnie ale w trakcie toaletowania nie odniosłam żadnych ran.
Od strony medycznej odbyliśmy wczoraj z Serniczkowym Wetem naradę bojową, ktora od strony merytorycznej wypadła OK, natomiast od strony finansowej zrobiło nam się tak
I nie chodzi wcale o to, że kot jest ciężko chory ale o to, że chcąc zapewnić jej sensowne leczenie i bezpieczną sterylkę te koszty niestety trzeba ponieść.
Ponieważ pierwszy antybiotyk nie przyniósł spodziewanego efektu (Kicia ma koszmarnego gluta), został zamieniony na inny. I tutaj uzgodniliśmy, że jeśli dalej nie będzie efektu - trzeba będzie zrobić wymaz i posiew żeby dobrać właściwy lek.
Najprawdopodobniej jutro Kicia będzie sterylizowana.
Zdecydowaliśmy się na dość kosztowne (ale za to chyba najbardziej bezpieczne z dostępnych) znieczulenie.
Po sterylce posiedzi jeszcze w szpitalu ale cały czas szukamy miejsca gdzie można byją było "ewakuować". Lecznicowe warunki są dla niej wielkim stresem i tak naprawdę trudno się tam zorientować czy dałoby radę zrobić z MC domowego pieszczocha.
A myślę, że warto spróbować.