Nie chcę ominąć żadnego szczegółu historii, więc opowieść będzie przydługa.
Pojechałam do weta, pacjent spacyfikowany, uszy nasmarowane

Wzięłam wydruk z systemu, żeby Państwo mieli wiedzę co było aplikowane, kiedy i w jakiej dawce, do książeczki zdrowia. Jadę do Państwa, TŻ jedzie ze mną, kot jedzie ze mną. Kot w puszorku, na smyczy i w transporterze (zabezpieczenie przed zaginięciem 200% normy BHP). Umówiliśmy się przed blokiem, przyszła młoda osoba, rozmawiamy, Pani ogląda kotkę przez kratki transportera i mówi - To nie ona, moja kotka miała mniejszą główkę. Pani opowiada, że wzięła już do domu małego kotka, bo Jej kotki tak długo nie było. Mały kotek jest teraz w Głownie u mamy tej Pani. Mama ma domek z ogrodem i kotek pojechał do Niej na wczasy. Tam jest cudownie, mama też ma swoje koty, niestety ostatnio dwa zginęły. W domu jest teraz tylko jedna kotka, która jest już stara a ponieważ jest wykastrowana, bardziej trzyma się domu. Co prawda też wychodzi, ale Ona zawsze wraca. Ta najstarsza kotka ma już c z t e r y lata (
stoi nad grobem myślę sobie). Mama szuka nowego kota, ale chciałaby takiego bardziej miziastego. – I też go będzie wypuszczać? – pytam. - Oczywiście, wiadomo przecież, że najpiew kot w ogóle nie chce wychodzić, później wychodzi coraz częściej no i w końcu są psy, samochody, gdzieś ginie, taka już jest kocia natura. Pani deklaruje, że spyta mamę i zadzwoni do mnie, jeżeli będzie chciała tę kotkę. – Bardzo proszę – uprzejma do końca odpowiadam i kieruję się w stronę samochodu.
- Bo wie Pani, mnie jeden kot starcza średnio na trzy lata.