» Śro lip 07, 2010 19:01
Re: SCHRONISKO SOSNOWIEC.
Melduje się. Jestem publikacją z dogo, a podczas wolontariatu działam z aparatem, po czym można mnie łatwo poznać.
Jeśli chodzi o plany remontu, to podoba mi się Wasz zapał. Na pomoc z Sosnowca nie liczyłabym, ale kociarnia jest niewielka, więc może się uda wspólnymi siłami.
Spotkanie sobotnie 10.07, chyba zostało odwołane. Uważam, że planowanie spotkania w schronisku katowickim jest z deka bez sensu. Jeśli chcemy sobie wszyscy pogadać, to lepsze na nieoficjalne spotkanie jest miejsce luźne. Może to być łąka, knajpa cokolwiek... Kocia Chatka (jeśli pomyliłam nazwę to przepraszam) działa w Siemianowicach? Jeśli tak to Anetka ma tam na pewno bliżej, ja również - nasza siedziba jest niedaleko Siemianowic. Jeśli się pomyliłam wybaczcie.
Jeszcze porównanie małe do Katowic - wchodząc do Katowic mieliśmy inny problem - jak robić, żeby nie wyręczać schroniska - nie wolno nam było karmić zwierząt itp. gdyż schronisko niejako jest firmą, która ma zarabiać na siebie, a wolontariusze nie mogli wypełniać roli, którymi zajmują się pracownicy. Kociarze w K-ce również byli przed nami. Działali na zasadzie wolontariatu - obecnie mają świetne wyniki - 99,2 % wyadoptowalności.
Tutaj największy problem jest z stworzeniem warunków do pracy. Nie możemy wpuścić osób z zewnątrz i bez doświadczenia do takiego miejsc. Osoby, które nie widziały okrucieństwa wobec zwierząt nie wytrzymają tego psychicznie. Ważne jest również zaplecze - od apteczki po miski. Z kotami jest o tyle łatwiej, że jest ich mniej, zajmują mniejszą powierzchnię, łatwiej je transportować/przemieścić/poddać kwarantannie itp.
Psy trzeba skatalogować, opisać, niektóre wyleczyć, inne odizolować. Musimy wytypować psy potencjalnie najlepiej podatne na szkolenie, umieścić je razem w boskie - tak aby się nie pozagryzały. Zdezynfekowanie boksów z psami jest na chwile obecną niemożliwe - potrzebowalibyśmy masę środków chemicznych, kurcher, ludzi do roboty i ludzi do trzymania/spacerowania w tym czasie z psami.
Klatka kennelowa, jako kwarantanna kocia... Nie ma jej gdzie wcisnąć... Nie mówiąc o tym, że psy po kastracji trafiają od razu na boks ogólny - słaniając się na nogach, chcemy zaproponować wstawienie kennnela do gabinetu wet, ale czy to się uda...
Jak ułatwić naszą współpracę? Umówić się, pogadać...
Na chwilę obecną uważać przy dyrekcji i kierowniku na każde słowo, pakować tyle pracy i ludzi ile i kiedy się da - brama schroniska jest otwarta - chodzi o to aby powiadomić kierownika - dzisiaj zrobimy to dobrego, jutro tamto dobrego itd.
Jeśli widzicie jakieś nieprawidłowości - zapisujcie wszystko i zastanawiajcie się jak to można naprawić - to wszystko jako raport będzie wysłane do dyrektora, ponadto jest zeszyt kontaktowy - wpiszemy tam wszystko co nam powiecie.
Fundacja dąży do tego aby do schroniska wchodzili tylko wolontariusze, tylko w określonych godzinach i tylko na ustalonych zasadach.
Wyobrażacie sobie, że każdy może tam wejść - przyszła ostatnio para, która szukała swojego psa, nie mogła znaleźć pracownika, pytała nas. A gdyby to byli jacyś idioci, którzy wchodzą jakby nigdy nic i otwierają po kolei wszystkie boksy?
Jeszcze odnośnie opłat - jeśli koty nie są katalogowane to wydaje się je na zaświadczenie - tak było ze szczeniakiem, którego brały dwie dziewczyny podczas naszej wizyty.
My braliśmy dwa psy w poniedziałek - jako, że jeden chory to za darmo, a w umowie zapisano, że przechodzi pod opiekę fundacji - nie na stałe. I braliśmy dalmata - zapłaciliśmy 20, bo to tylko symboliczny zwrot za szczepienie - bo pies był już szczepiony. Również, przechodzi pod opiekę, nie na stałe...