Przedstawiam Sisi - koleżanka Sofini.
Wkrótce poznacie resztę brygady
Znalazłam ją 5 lat temu. Była przymarznięta do kratek metalowych. Nie jestem rasistką jednakże padło na murzyna........Mieszkam w okolicy, która wkrótce ma być miasteczkiem studenckim - taki projekt ma miasto

Dużo tu obcokrajowców......m.in. był tu pewien student ciemnoskóry który przygarnął kotkę. Była fajna i w ogóle. Została wysterylizowana przez miasto.
Student przestał być studentem i wrócił kotu wolność. Sisi - sobie nie poradziła.....czekała na powolną śmierć.
No to Ja w ramach odruchu serca - kota odratowałam i co tu zrobić.........Mieliśmy wtedy już 2 KOTY I nikt nie planował kolejnych. Daliśmy jej jeść, wyspać się, napoić i pojechałam z nią do schroniska. Bardzo nie chciałam, ale nie miałam zbyt dużo do gadania. Miałam wyciszony telefon. A miałam go dopiero parę dni. Pan w schronisku był bardzo uprzejmy, gwarantował że będzie mieć wspaniałą opiekę.
ZAZNACZAM IŻ WTEDY JESZCZE NIE WIEDZIAŁAM CO SIĘ DZIEJE W TYM SYFIE....
Wychodziłam, cała upłakana aż tu nagle ten uprzejmy Pan mówi że chyba mi wibruje telefon.

Szok.....nie znałam jeszcze tych dźwięków. Nie chciałam odbierać. Jednak odebrałam.........I kto do mnie dzwonił - rodzice - że kota mam brać pod pachę z powrotem

Przecież przy 2 kotach i 3 się wyżywi
Co to była za radość
I tak oto minęło już 5 lat. Nie mam zdjęć Sisi - jak do Nas trafiła. Mogę jedynie powiedzieć, że miała odmrożenia, była wychudzona, wyziębiona. W stanie fatalnym trafiła do Nas. Ale udało się i dziś Sisi wygląda tak: