Wistro, doskonale Cię rozumiem.
Półtora roku temu odeszła Kasia, moje Kocie Dziecko z przypadku. Była ze mną rok, a potem zostałam sama. Przeżyłam najkoszmarniejsze kilka miesięcy mojego życia. Ale w końcu trafiłam na zdjęcie Avy...
Długo się biłam z myślami, czy wzięcie kotka rasowego to dobra decyzja. Ale przecież to, że Avucha jest rasowa, nie zmienia jej potrzeb: też chce być kochana, bezpieczna, na swój koci sposób szczęśliwa.
Ava nie jest Kasią. Nigdy nie będzie Kasią i więź, jaka nas łączy, też jest zupełnie inna. Tak samo nowy kotek nie będzie Prezesem. Będzie sobą - wesołym, zwariowanym stworzeniem, dla którego trzeba wstawać, z którym trzeba będzie spędzać czas, który będzie wymuszał smakołyki i szkolił właściciela. To najlepsze lekarstwo na depresję po utracie przyjaciela. O Prezesie nie zapomnisz, ja do tej pory tęsknię za Kasią, ale nie mam czasu się mazgaić, bo na spacer trzeba zabrać histeryczkę, która siedzi na smyczy i śpiewa pod drzwiami

Przez całe życie miałam biedy z podwórka, dopiero po śmierci Kasi zdecydowałam, że chcę kota rasowego, o którym będę wiedziała wszystko, co możliwe. Jedna Agal wie, jak panikowałam. Ale z perspektywy czasu stwierdzam, że to była dobra decyzja.