Re: Moje kocistosci - wpadka

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon cze 21, 2010 22:10 Re: Moje kocistosci - Księżniczka [']

Przytulam.

Księżniczko (*) :cry:

Izabela

 
Posty: 6922
Od: Nie cze 08, 2003 20:33
Lokalizacja: Gdynia

Post » Wto cze 22, 2010 19:49 Re: Moje kocistosci - Księżniczka [']

Dziękuję.
W domu dziwnie jakoś, gdy nie trzeba biec do weta...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro cze 23, 2010 7:36 Re: Moje kocistosci - Księżniczka [']

:cry: przykro mi, miałam nadzieję, że jednak, jakimś cudem, Księżniczce się polepszy, że uda Wam się jeszcze ukraść trochę czasu :(

śpij spokojnie, okruszku [']
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro cze 23, 2010 19:22 Re: Moje kocistosci - Księżniczka [']

Niestety... czasem cudy się nie zdarzają.

Wczoraj miałam dość ciężką rozmowę - przyszła z wizytą pani, która miała być DS Kitulka. Przyszła, by zapytać, co u kota i kiedy może go zabrać, a ja musiałam dość dyplomatycznie jej tego odmówić. Z jednej strony rozumiem - ma naprawdę ciężkie życie i bardzo potrzebuje mieć przy sobie kogoś, kto nie będzie na nią krzyczał, awanturował się kto będzie ją kochał za to tylko, że jest, kogo będzie można przytulić. Z drugiej strony - ona sama określa swoją sytuację jako "gehennę". Wierzę jej. I dlatego nie mogę tam oddać kota.

A druga rzecz, i to jest już dobra wiadomość - narośl w gardle Milusińskiej nie ma charakteru nowotworowego. Wet mówił coś o komórkach plazmocytarnych - jeśli dobrze go zrozumiałam, to za powstanie tego guza odpowiedzialny jest ten sam mechanizm, co powoduje plazmocytarne zapalenie dziąseł. No i wyjaśniło się, czemu po antybiotykach i sterydzie tak ładnie się to goiło. Zresztą, cały pyszczek Milusińskiej bardzo ładnie się wygoił.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 28, 2010 21:26 Re: Moje kocistosci - Księżniczka [']

Mam dość :crying: Mam całkowicie i absolutnie dosyć :crying: :crying: :crying:

Wczoraj wieczorem Łupina nie chciała jeść. Cały czas kręciła się niespokojnie: posłanie - kuwetka, posłanie - kuwetka. Powiedziałam mamie, by ja zabrała rano do weta, bo wyglądało mi na to,że kicia ma gorączkę, odwodniła się i, w mojej ocenie, ma zapalenie pęcherza. Mama rano poszła z Łupiną.

Nie ma już Łupiny :placz: :placz: :placz: :placz:

Wyniki:
AIAT - 122 U/l
fosfataza alkaliczna - 40 U/l
mocznik - 56.5 mmol/l przy max 11.62
kreatynina - 775umol/l przy max 229

fosfor nieorg. 4.53 mmol/l przy max 3.0
sód 149.4 mmol/l przy min 143
potas - 5.23 mmol/l przy max 5.6
chlorki - 115.1 mmol/l przy min 110, max - 125

Morfologia
Leukocyty - 16,0 G/l przy max 19.5
Erytrocyty - 5.47 T/l przy min 5.5
Hemoglobina - 4.9 mmol/l przy min 5.0
Hematokryt - 0244 l/l przy min 0.25


Do tego doszły szmery w płucach, atonia pęcherza, nadżerki w pyszczku, według wetki także owrzodzenia w jelicie grubym i ogólne wychudzenie na tle mocznicowym... Rokowania - bardziej niż złe.
Mama zdecydowała się szybko :crying: :crying: :crying: :crying:

A ja nie wierzę. Nie mogę w to uwierzyć. Że nasza, znajoma, zaufana wetka, tak szybko przekreśliła Łupinę. Że nie wzięła pod uwagę, że ta kotka zawsze była nadpobudliwa i zawsze była szczupła. Nie mogę uwierzyć, że nawet nie rozważyli możliwości spróbowania zbicia kreatyniny. Że nie zrobiono badania moczu, a przecież to mogło wskazać, czy mocznica jest ostra, czy przewlekła.
Nawet nie zaproponowała nawadniania...
Boję się myśli, ze mama nie chciał mieć obciążenia psychicznego leczeniem kolejnego kota :crying:
W ostatniej chwili jeszcze oszukała przerażoną, oszołomioną już głupim jasiem (premedykacja nie działała na początku :!: :crying: :crying: ) kotkę, że zabiera ją do domu...

mam ochotę wyć :crying:


Jeszcze urządziła mi awanturę :(
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 28, 2010 21:46 Re: Moje kocistosci - Mam ochotę wyć :( Łupina [']

Siean, kochana, szczerze mówiąc nie mam pojęcia co napisać :cry:
Może tylko, że płaczę razem z Tobą i bardzo, bardzo serdecznie Ci współczuję
Przytulam

Łupinko :(
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 28, 2010 22:24 Re: Moje kocistosci - Mam ochotę wyć :( Łupina [']

Siean, rozumiem Twoją rozpacz, bo najgorsza jest bezradność czymś takim :( ściskam Cie bardzo serdecznie
ech weci...
Obrazek

Pirackie czarne Trio: Brucek (2001-2015), Hrupka (2001-2016), Rysio (2002-2018)
Wiórka (2016-2018)
Neska (2018–2023)
Pirat-PirKa (2017-2025)

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25609
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Pon cze 28, 2010 22:27 Re: Moje kocistosci - Mam ochotę wyć :( Łupina [']

Bardzo, bardzo współczuję
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Wto cze 29, 2010 0:22 Re: Moje kocistosci - Mam ochotę wyć :( Łupina [']

Siean, serdecznie współczuję :cry: :cry: ...
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto cze 29, 2010 7:12 Re: Moje kocistosci - Mam ochotę wyć :( Łupina [']

Boziu, Siean, nie wiem, co powiedzieć :( trzymaj się jakoś, kochana...

Łupinka [']
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto cze 29, 2010 7:20 Re: Moje kocistosci - Mam ochotę wyć :( Łupina [']

Bardzo przykro Siean... :cry:
Mogę tylko być z Tobą myślami...trzymaj się.

:cry:

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto cze 29, 2010 20:41 Re: Moje kocistosci - Mam ochotę wyć :( Łupina [']

Dziękuję...

Nie wiem, co jest gorsze - świadomość, że straciłam kota tak nagle, czy jakieś takie poczucie bycia zdradzoną.
Na logikę całą sprawę ujmując, to wyniki były złe, ale się zaraz serce włącza przypominając, że kotka była silnie odwodniona, zestresowana nocą z bolącym pęcherzem i samą wizyta - ona się potwornie bała wetów :(, więc to mogło mi wyniki zafałszować. Może można było spróbować nawadniania, wypłukania jej, można było złagodzić pastami owrzodzenia w pyszczku, a z drugiej strony pamiętam, jak mi ta właśnie kicia trafiła pod tlen,bo tak się zestresowała samą wizytą. Więc czy możliwe było, by jej pomóc?
Ale wciąż mam wrażenie, że może to była ostra mocznica, nie przewlekła. A mama zdecydowała tak, jak zdecydowała.

Kiedy dwa lata temu umarł Bis, nie zastanawiałam się nad tym długo. Był silnie wyniszczony PNN, od tygodni utrzymywałam go może nie w formie, ale w jednej wadze karmiąc na siłę. Gdy wyjechałam - umarł w ciągu tygodnia. I gdzieś się wtedy zatliła taka myśl - czy mama miała chęć i siłę, by go karmić? Wiedziałam, że zdarza się jej z czegoś zrezygnować, bo, jej zdaniem, nie czuje się wystarczająco dobrze. I wiedziałam, że tego konkretnego dnia większość dnia spędziła ze znajomymi, dopiero późnym wieczorem, jak wróciła, znalazła martwego Bisa w mojej kanapie, gdzie się schronił.
Ale to był Bis, jej ukochany, wypieszczony Bis, który sypiał przy niej. Kot, który był jakby "spadkiem" po mojej babci, a mamie mojej mamy. Więc... odsunęłam tę myśl.
Rok temu, na jesieni, umarła Miki. Też PNN. I też w tydzień czy dziesięć dni po tym, jak wyjechałam. Znów była wątpliwość - czy miała chęć, by chodzić z nią na kroplówki?
Teraz, gdy zdecydowała, ze nie ma siły by nawet spróbować powalczyć o Łupinę...
Wiem, że nie przepadała za tą kotką. Łupa była ciężka w kontakcie - przez to swoje ADHD nie miała w zwyczaju przychodzić i się przytulać - głaskanie musiało być "w przelocie", bardzo aktywne, inaczej uciekała. Nie dała się wziąć na ręce. Sikała po różnych, mocno niewłaściwych miejscach, przez problemy ze zwieraczem odbytu zdarzało się jej też zgubić quu tam, gdzie się nikt tego nie spodziewał. Ale bardzo, bardzo potrzebowała uwagi człowieka, była wdzięczna za każde głaśniecie.
Raz już mama chciała, by ją uśpić - kilka lat temu, gdy Łupina dostała duszności ze stresu. Wtedy wywalczyłam kilka godzin spokoju i obserwacji i wszystko ustąpiło, ale pamięć o tej panice, żeby "uśpić kota, niech się nie męczy, nie mogę na to patrzeć" jakoś tkwi we mnie.
Wczoraj mnie zabrakło.
A wetce zabrakło czasu, spokojnej chwili na rozmowę i rozważenie szans kotki. Tak sądzę.

Czuję się winna. Nawet nie tego, co mi wczoraj zarzucała mama, że to z mojej winy kotka zachorowała, że zaniedbałam ją, ale tego, że nie przewidziałam, nie pomyślałam. Że zaufałam.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro cze 30, 2010 7:29 Re: Moje kocistosci - Mam ochotę wyć :( Łupina [']

Nie znam sytuacji w Twoim domu ale...wydaje mi się, że jeśli mama ci pomaga przy kotach, to powinnaś jej jednak zaufać.
Przypuszczam, że nakrzyczała na Ciebie bo sama nie czuje się dobrze z tą sytuacją. A takie zachowanie to rodzaj obrony - zrzucenie winy czy odpowiedzialności na kogoś innego.
Tak czy inaczej nie jest to przyjemne :(

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro cze 30, 2010 7:46 Re: Moje kocistosci - Mam ochotę wyć :( Łupina [']

['] współczuję :(
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Śro cze 30, 2010 19:11 Re: Moje kocistosci - Mam ochotę wyć :( Łupina [']

mahob pisze:Nie znam sytuacji w Twoim domu ale...wydaje mi się, że jeśli mama ci pomaga przy kotach, to powinnaś jej jednak zaufać.
Przypuszczam, że nakrzyczała na Ciebie bo sama nie czuje się dobrze z tą sytuacją. A takie zachowanie to rodzaj obrony - zrzucenie winy czy odpowiedzialności na kogoś innego.
Tak czy inaczej nie jest to przyjemne :(

Nie jest.
Też sądzę, że musiała odreagować swój żal, stres i niepewność, czy dobrze zdecydowała. Właściwie to wiem, że musiała odreagować - na tyle ją znam. Co nie zmniejsza z kolei moich nerwów.
Co do pomagania... to właściwie ja jej pomagam - tak ona to ujmuje. Zajmuję się tą mniej estetyczną częścią opieki - kuwetami, miseczkami, wetem... :wink:
A zaufanie... niby jest, ale jakiś taki osad pozostał :(

Dziś miałam rano spanikowany telefon do pracy, że Kitulek-Lulek ma biegunkę i że mam natychmiast przyjść, iść z nim do weta, bo ona nie może, nie ma siły i boi się powtórki. Ja z kolei nie mogłam - od jutra mam wyjazd, trzeba było parę spraw podopinać. Poszłam z kotem po południu - wygląda na to, że nasz czarny łakomczuszek odchorowuje wycyganiony od mamy kawałeczek kiełbasy. Wystarczyło trochę czasu, by sprawy kuwetkowe się unormowały, zresztą nie było tak źle - jeden czy dwa luźniejsze quu... ale trzeba będzie kota poobserwować.
Niestety, był nakarmiony kurczakiem, więc nie mogłam zrobić badania krwi, a chciałam sprawdzić, co z wątrobą.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości