To może i My się pochwalimy
POZNAJCIE SOFINIĘ
Przeżyjmy to jeszcze raz....
1 marca b.r /2010/ Teresa[Terenia1] dała mi znać że w schronisku jest kociątko. W stanie krytycznym.

W sumie czemu Ja się dziwię w schronisku sosnowieckim jest to norma. W tamtejszym obozie koty umierają, niektóre wolą umrzeć niż tam w ogóle żyć.
Teri podjechała do mnie i pokazała zdjęcia. Istna masakra. Oczy zaropiała, szkielet makabryczny, biegun niesamowity....... No zgroza. Podejrzenie było ze oczko będzie do amputacji i generalnie że kocie umrze.
Postanowiłam spróbować......Jeśli by się nie udało to chociaż dałabym temu kocięciu suchy, spokojny kącik pełen miłości i jedzenia. Zapewniona opieka weterynaryjna.
Myśli były takie :
Niech umrze kochana.....Pierwsz chwile, pierwsze zdjęcia........ Jak sobie przypomnę to płaczę....
Pierwsze zdjęcie w DOMU...

I tak mijały dni, tygodnie..........
Sofi pomału dochodziła do siebie...Trwało to długo - prawie miesiąc intensywnej walki o jej życie...
29 marca pojechaliśmy na badania....Sofi była niby zdrowa ale wciąż chora... Miała olbrzymie problemy z chodzeniem, nieskoordynowane ruchy, wymioty, wywracanie się....
Pojechaliśmy do Dr Kostrzewskiego w Katowicach.
I tu dziękuję Marlenie za transport
Dr obejrzał, obadała Soficzkę i niestety diagnoza była jasna jak słońce....panleukopenia

Dostała kolejne antybiotyki, witaminy, zorganizowaliśmy dla Niej cykloferon dzięki uprzejmości Lidki /raz jeszcze dziękuję/

Była poprawa i to dość znaczna.......
Jednakże niezborność ruchowa, zaburzenia neurologiczne wciąż pozostały....
Miała ogłoszenia. Była cudownym wręcz rozkosznym kociątkiem. Na zdjęciach absolutnie nie było widać czegokolwiek. Druga strona jest taka iż Sofinia uwielbia być fotografowana i chętnie pozuje do zdjęć





Zdjęcia wywoływały zachwyt i telefoniadę. Można by przebierać w potencjalnych domkach.
Szkoda tylko że każdy rezygnował, gdy usłyszał że Sofiś jest chora, że ma niezborność ruchową.....
Moja cierpliwość się skończyła kiedy jakiś kretyn zadzwonił i powiedział że jestem głupia i Sofi należy uśpić. Nie powinno się "hodować tego czegoś".........Serce mi prawie pękło..........Jak ktoś śmie coś takiego mówić o mojej maleńkiej Soficzce........
miałam ochotę zabić kretyna...Potem było jeszcze parę telefonów. Rozmowa się kończyła jak zawsze kiedy się dowiadywano że jest "chora"
