Dobrze, że wycieczka zakończyła się na ogródku

My, jak wracamy do domu (raczej mieszkania

), zawsze łapiemy "na trawę" Pestkę (co ciekawe, Ogryzek, którego zgarnęliśmy z ulicy podchodzi do drzwi, ale nie wykazuje zainteresowania klatką schodową, na szczęście...), bo cholera zwiewa. Mniej się stresujemy, jak ucieknie na górę, co najwyżj pobiegamy po schodach, jak się kieruje w dół zaczynam panikować
I zawsze zamykamy mieszkanie na zamek... Raz, jakoś nam się zapomniało o zamknu, drzwi były tylko zamknięte... jak szłam pod prysznic to usłyszałam miauczenie (ledwo, ledwo.. drzwi antywłamaniowe Gerdy...), kazałam TŻ sprawdzić, a pod drzwiami nasza zadowolona Księżniczka na wycieraczce

Nie wiedziałam, czy mam ją zamordować, przykuć kajdankami do kaloryfera czy cuś innego

Małe draństwo skacze na klamkę i otworzyła sobie drzwi...

Drugi numer zrobiła nam u rodziców. Patrzę na okno, zamknięte, no to zdjęłam smycz, szelki, zaczęłam pomagać mamie "przy garach". Nagle mama mówi, żebym zobaczyła co mój kot wyczynia, a Pestka na parapecie, po drugiej stronie, zadowolona "klekocze" na gołębie

Prawie na zawał zeszłam.

Co prawda parter, ale jak się wystraszy i ucieknie, to jak ją znajdziemy

TŻ wykazał się przytomnością, złapał Księżniczkę i zamknął okno. Od tej pory dokładnie sprawdzam czy u rodziców pozamykane okna, i nie daje się zwieść firankom...
Pestka ma wygląd anioła, ale dusza strasznie rogata
jakieś wypracowanie mi wyszło, ups