Niestety, tegoroczna zima przyniosła nam wiele problemów. Utraciliśmy Burkę i Niunia, poza tym "dobrzy" ludzie podrzucili nam szóstkę kociąt. Z nich dwójka nie żyje, jedna koteczka jest u mnie na tymczasie (została wysterylizowana na mój koszt), jednego kocurka udało się oddać do bardzo dobrego domu stałego. Została para młodziutkich kotków - ośmiomiesięcznych na oko, drobniutkich i wychudzonych. Kocurek zimą wpadł pod samochód - obecnie ma zdeformowaną tylną łapkę, mocno utyka, zamierzamy poddać go operacji, nasz weterynarz ma wspaniałe osiągnięcia w składaniu takich połamańców.
Jest też koteczka, sama jeszcze dziecko, która niestety dwa tygodnie temu została mamą

Ją bezwzględnie musimy wysterylizować, złapać maluszki (prześliczne, bajecznie kolorowe dwie dziewczynki - jedna szylkretka, druga - biało-czarno-ruda) i znaleźć im bezpieczne domy.
Koteczka niestety zostanie na podwórku, nie liczymy na to, że ktoś adoptuje kicię bez połowy uszka - a szkoda, bo jest to przemiła i śliczna dziewuszka. Kocurkowi będziemy szukać domu, straszny z niego miziak i pieszczoch, też jest uroczy. To taki kotek w rozmiarze kieszonkowym, mikrokot.
Takie mamy plany, niestety dług za Hrabiego mocno je komplikuje.