Noc była nerwowa, Gluś był słaby, ale o dziwo lepiej sie czuł niż w ciągu dnia, chyba dlatego, ze chłodniej.
Wróciliśmy już do domu, poszło bardzo ładnie

Gluś ma już ksywke wampir w lecznicy
Wiecie, transfuzja jest niesamowitym przeżyciem, to dosłownie widać, jak z minuty na minute kot odżywa, oczy robią sie inne, energia zaczyna go rozpierać
Najtrudniejszym momentem jest wyjecie wenflonu po wszystkim
W trakcie transfuzji Glusiek zgłodniał, zaczął żebry uskuteczniać

pani doktor otworzyła mu chrupki, rzucił się jakby nie jadł w domu minimum tydzień

potem ładnie popił wodą z miseczki pani doktor

śmiałyśmy sie, ze paliwko idzie z dwóch stron, do brzucha i do żyły. Ale jakby ktoś spojrzał z boku, to by pomyślał, ze naprawdee ostatni posiłek Gluś jadł z tydzień temu
