» Wto cze 15, 2010 15:24
Re: Spacerek z kotem.Oczywiście w szelkach.
Były już takie wątki, ale odezwę się i w tym, bo zdarza mi się wyprowadzać koty.
Są koty, które wychodzenie w szelkach uwielbiają. Niekoniecznie są to koty urodzone na tzw. wolności. U nas spacery uwielbia kocur maine coon, urodzony w domu. Nie ma z tym żadnych problemów. Wystarczy pokazać szelki a już pędzi do drzwi i czeka. Nie ma żadnego terroryzowania i miauków pod drzwiami. Ale bardzo tego pilnowałam, by wychodzenie nie było "na żądanie", nigdy nie wychodziliśmy gdy kot miauczał (a zdarzało mu się tylko gdy był bardzo młody). Propozycja wyjścia była tylko wtedy, gdy kot się nie domagał. Nie wychodzimy - nie ma sprawy, ale gdy wychodzimy jest wielka radość. Poza tym jest osiatkowany balkon.
Nigdy kot nie jest zmuszany do wychodzenia. Nie lubi śniegu, mokrej trawy po deszczu, dużego upału i wtedy nie wychodzimy. Poza tym to raczej kot narzuca trasę spacerów, my tylko pilnujemy by nie wchodził tam gdzie nie powinien.
Trochę trwało, zanim przyzwyczaił się do szelek, na początku nie umiał w nich chodzić, otwartej przestrzeni też się bał. Najpierw przyzwyczailiśmy go do osiatkowanego balkonu, potem powoli do spacerów, zawsze wracając gdy kot chciał.
Poza kocurem mam dwie kotki i one wychodzenia się boją, więc nie wychodzą. Co ciekawe jedna z nich to kotka pochodzenia działkowego. Widok obcego psa, kota jest dla niej wielkim stresem. Woli balkon. Tak więc to sprawa indywidualna, czy kot stresuje się spacerem czy nie. Nigdy nie wychodziłabym z kotem który reaguje lękliwie, próbuje uciekać itd. Krótko mówiąc - to ma być przede wszystkim przyjemność dla kota, a nie dla właściciela.
No i nie w każdych warunkach zdecydowałabym się na wychodzenie. Nasze osiedle jest spokojne, psów mało, prowadzone prawie zawsze na smyczy, i co ważne przyzwyczajone do kotów. Wiele osób wyprowadza koty w szelkach, nie tylko my. Ale jeśli na jakimś terenie kręci się np. dużo psów, niekoniecznie przyjaznych, to jednak jest ryzyko. Nawet w naszej sytuacji staramy się wychodzić z TŻem razem, by w razie potrzeby łatwiej było zareagować, i wybieramy raczej pory, gdy ruch jest jak najmniejszy. Raz dawno temu zostałam ugryziona przez własnego kota, gdy szczeniak zbyt obcesowo zachęcał go do zabawy. Chciałam wziąć kota na ręce, a on kłapnął zębami i przypadkiem trafił w moja rękę.
Aha no i szelki muszą być porządne, nie za luźne, mocne zapięcie.
