Wnerwiłam się porządnie. Kot odnaleziony, to jakiś 2 miesięczny biało-bury kocurek. Baba (mamusia synusia) wyrwała go, uparła się, że go nie odda, bo to jej, w końcu zaczęła wrzeszczeć i grozić, a na koniec oznajmiła mojej matce, że jestem bezczelna itp. Nie odda kota, ale jeśli znajdzie się jakiś dom tymczasowy, to zamierzam go jej wydrzeć siłą, choćbym miała poruszyć urząd emigracyjny i nie wiadomo co jeszcze. Przez kilka dni kociakowi nic nie grozi. Najgorsze jest to, że chłopak 15-letni nie rozumie, co zrobił źle.
Wiem, nie powinnam krzyczeć na ludzi, ale nikt nie będzie stał nade mną i wymachiwał mi palcami przed nosem.
Rozumiem, że dostanę tzw. wpierdól od czeczenów, bo jest ich tu pełno.
Radosna pani ma jeszcze kotkę wychodzącą, która jak podejrzewam jest już w ciąży. Pani oczywiście nie chce pomocy przy sterylizacji i nie obchodzi jej to, że koty się szczepi i odrobacza, kazała jej zaszczepić moje własne
