Pod względem kocim taki sobie ten dzień był
Najpierw natknęłam się na koci szkielecik w naszej dzielnicy. Taki chodzący koci szkielecik

. Dorosły, niekastrowany, chudy, brudny kocur. Zaraz popędziłam do domu po suchą karmę i po miseczkę z wodą. Odszukałam szkielecik i postawiłam michy na jego widoku, w bezpiecznej odległości, żeby go nie spłoszyć. Czujni sąsiedzi

Jakaś kobita pojawiła się na balkonie i patrzy. Co ta biała tam wykłada na ulicy

I po co? I o co jej chodzi?
Wróciłam do domu, ale za jakiś czas poniosło mnie, żeby zobaczyć, czy karma zjedzona. Robię obchód: karma nietknięta, kota brak. Chyba nie zrozumiał moich intencji, tak jak ta kobita na balkonie. Gdybym postawiła reklamówkę ze śmieciami, to może by podszedł rozdrapać w poszukiwaniu jadła, a tak, jakieś tam denko od butelki z wodą i folia aluminiowa z jakimiś kamykami, to nic interesującego dla kota, nie?
Po południu wieści z DS Pchełki. Parafrazując kobietę, która wzięła kotkę:
Pchełka ma wszystko, czego jej potrzeba. Bardzo o nią dbam. Ale jest problem. Nie chce się przytulać, nie przychodzi na kolana, nie pozwala zbliżać się do twarzy - atakuje twarz
Ta kobieta ma bzika na punkcie przytulania kota do twarzy. I pieszczot... Tłumaczyłam jej, że kotka czasu potrzebuje, że moje, jak do mnie trafiły, to dzikusy były i wiele miesięcy im zajęło, żeby odkryć, że można przyjść do Dużych na kolana, przytulić się, pougniatać... No niby zrozumiała, ale jakieś takie mam wrażenie, że może do mnie za jakiś czas wyskoczyć z pomysłem, żebym Pchełkę z powrotem zabrała, bo ona innego kota potrzebuje. Na dodatek teraz przygarnęła jeszcze z ulicy miesięcznego kociaka, na razie ma więc dwa koty (i oczywiście podchwyciłam, żeby sobie oba zachowała), ale czy pewnego dnia nie stwierdzi, że jednak może mieć jednego kota i w sumie ta młodsza jest fajniejsza od Pchełki?
Może niepotrzebnie interesuję się, co tam słychać w DS wyadoptowanych kotów, może lepiej to zostawić losowi? Sama już nie wiem. Może pomyślę o tym jutro...