Wydaje mi się że znałeś go Jarku, mieszkał na molo tam gdzie cała ekipa pingwinków, był jedyny z Burasem oswojony. Państwo którzy go przygarnęli zrobili z niego prawdziwe cudo, pol roku leczenia i dopieszczania a tu kot wyszedl z domu i nie wraca. Był niby widziany ale nie wiem czy wierzyć tym ludziom... mam rowniez wielka nadzieje ze sie znajdzie caly i zdrowy! dzieciaki nawet wczoraj chcialam przekupic ale wolą kase niz czekolade wiec powiedzialam ze jak go znajda to troche im odpale, juz po chwili chodzily po skarpach i krzakach i go szukaly:) A stocznia faktycznie blisko, widac z osiedla dzwigi i napis z naszej ulotki

Zreszta do okola sami stoczniowcy tam mieszkaja wiec jak mowilysmy ze to kot stoczniowy to obiecali sie bacznie rozgladac!