podrzucę. Nie jestem obznajomiona z tematem ,ale wydaje mi sie,ze maluszki mogą nawet nie wyjść z ukrycia czekając na matkę. Trudno moze być z nimi.Postawione jedzenie moze ich skusić. Ale jesli to nie ich matka, tylko jakiś innych maluszków. Trudne decyzje i dylematy. najważniejze odłowić kociaki.
Aniu, wysłałam koleżance, która ma kontakt z tą panią link tutaj do wątku. Pisałam też na maila, z tego co wiem informacje mają do niej dotrzeć. JA pół godziny temu dopiero wróciłam do domu z pracy, jak coś będe wiedziała, napiszę. Iza, Iweta, dzięki za info ślimakowe.
sprawa na dzis wyglada tak, ze odlowilam 5 maluchow, ostatni rzut to wybrane 3 sztuki wczoraj o 4.00 rano . Tak wiec kotka odlowiona 7.06. wieczorem kotki oslowione 8.06 i z 8/9.06. Mozna przypuszczac na 95%, ze to juz wszystkie, dla pewnosci dochodze tam jednak nadal, stawiam picie i jedzenie . Wczoraj popoludniu obserwowalam znow te zarosla, nie bylo juz ruchu. Dzis znow poszlam tam o 3.00 (tak, tak z tego wszystkiego cierpie na bezsennosc), drugi raz potem 5.00. Nadal pusto. Optymalna sytuacja jest wtedy gdy jest jakis karmiciel, wtedy zna kociny i relacje miedzy nimi. TU NIE MA! NIE MA. Wiec przy wszystkich niezachwianych madrosciach na forum, ze nie odlawia sie kotek w takim stanie, moge jedynie postawic znak rownosci ze stwierdzeniem: rownie dobrze mozna ich nie odlawiac wcale. Co bowiem ma zrobic czlowiek, ktory usiluje przerwac gehenne tych dzikich, wychudzonych kotow, poprzez sterylizacje, zmniejszajaca populacje, skad ma wiedziec, co wejdzie mu tej nocy do klatki? A nikt inny sprawa sie nie zajmuje. Dlatego batożenie mnie za odlowienie kotki w lakatacji jest niestety krancowo niekostruktywne. Jedyne co bylo mi potrzebne w tej sytuacji to po prostu obecnosc drugiej osoby, moze bogatszej w doswiadczenie, bo w duecie latwiej jest nakierowac malucha na trajektorie, na koncu ktorej stoi klatka. Tego mi trzeba bylo. Ale coz, internet ma to do siebie, ze kazdy kto ma klawiature, czuje sie upowazniony do smagania innych, bo wie lepiej. Jednak wypada mi podziekowac za zainteresowanie sprawą. Ogromnie dziekuje rowniez za wskazowki o soli na slimaki. Moze bedzie to skuteczne? Choc juz za dwa, trzy dnia, gdy utwierdze sie, ze na 500 % nie ma juz tam zadnego malucha, przestane nawiedzac to miejsce (cierniste krzewy, oset i pokrzywy na poltora metra). Moja przygoda z kabackami kotami zaczela sie od widoku pustych mieseczek w pewnym, odleglym od mego domu miejscu. Kotow na stale nie dokarmiam, nie jestem w stanie z racji obciazen zawodowych i rodzinnych zaangazowac sie w codzienna totalna regularnosc, natomiast chetnie angazuje sie w sterylizacje. Zostawilam wiec powiastke na tym stanowisku, ze mam talony z gimmy, ze sluze ewentualna pomoca. I tak sie zaczelo. Sądzialm, ze problem dotyczyc bedzie jednej - dwoch kotek. A tu nie ma konca! Zglosila sie pani Alina, ktora jak sie okazalo podjela sie zastepstwa w dokarmianu za pewnego starszego pana, jakis czas mieszkajacego na Kabatach, teraz juz w Sulejowku i dojezdzajacego codziennie na Kabaty w tej sprawie. Popsuł mu sie samochod, wiec dwa ogniska kocie zostaly bez wsparcia. Wkroczyla w to pani Alina. Do tej pory , mimo to kilka przecznic ode mnie, odlowilam tam - rejon dwoch mocno eleganckich, zamykanych osiedli - juz 21 kotow, w tym znaczna przewaga kotek ciezarnych. Malych kociat wybranych z roznych stanowisk - 12 szt., jeden dorosly umieszczony w dobrym domu. To nie tylko dwa i pol miesiaca codziennego wielogodzinnego sterczenia pod chmurka, ale to rowniez praca dedektywistyczna oraz potworne dylematy. Nie jestem oszolomem, ktory wkracza jak Rambo w zycie tych biednych zwierzat. Gdy mowie A, wiem, ze trzeba powiedziec B. Wiem, ze gdy kotka jest w laktacji trzeba podjac bardzo, bardzo trudna decyzje. Gdy stan laktacji jest ostry, obfity, decyduję wypuscic kotke, gdy jej poziom swiadczy o wieku ok. 6 tygodni postanawiam odszukac male. Mialam takie trzy przypadki i udalo sie odszukac i wybrac male (lacznie wybranych 12 kociat), to wlasciwie jedynie kwestia krancowej dereminacji i zdominowania tą sprawa mojej codziennosci. Czyli mozna. Mam zreszta jak najgorsze doswiadczenie z wypuszczeniem odlowionej dzikiej kotki. Nie wchodza ponownie do klatki. Nie wchodza i juz! Znam problem z autopsji. Wtedy najwiekszy nawet wysilek per saldo traci sens, bo coz po 21. wysterylizowanych kotach, gdy nadal pare kolejnych bedzie sie rozmnazac?To tworzy niekonczace sie pieklo blednego kola. Powoli bede zwijac zagle w lowach, bo robie to juz , jak powiedzialam, przez dwa i pol miesiaca i jestem po prostu zmeczona. Jakies osiagniecia jednak sa, iles maluchow juz nie przyjdzie na swiat. Te 5 wybranych kociat jest teraz w lecznicy na Kulczynskiego, na talon z gminy. One nie potrzebuja juz matki ani mleka, jedza samodzielnie saszetki dla malcow. Sa w swietnej formie, mimo prychania na odleglosc, na rekach natychmiast zamieniaja sie w slodycz, wzdychaja i mrucza. Za kilka dni przejda do zlobka, wlasnie do wspomnianej pani Aliny, ktora ma nieocenione zaslugi w kocich sprawach. Przez jej rece przechodza hurtowe wrecz ilosci kotow i jak twierdzi, w Rossmannie maja ją sama juz tez za hurtowniczke, bo co kilka dni kupuje karme zgrzewkami. W zlobku beda czekac na adopcje. To kolejne wyzwanie, bo przeciez podaz przewyzsza popyt. Tak wiec nie ukrywam, Pani Olu, ze Pani wstepna deklaracja wspomozenia karma jest nieoceniona. Jakakolwiek ilosc i w jakiejkolwiek czestotliwosci bylaby dla p.Ali wielka pomoca. (mieszka w okolicach urysnowskiego Geanta), a przyjezdza dokarmiac koty m.in. wlasnie na Kabaty).
Po zalozeniu watku oczekiwalam nie tylko doraznej pomocy w odlowieniu tych maluchow , ale tez po cichu mialam nadzieje skrzyknac tu grupe wolontariuszy, ktorzy tez zaangazuja sie w sterylizacje i ewen. dokarmianie. Trudno uwierzyc mi, ze wsrod paru tysiecy mieszkańcow Kabat nie ma ludzi, ktorzy zechca poswieciec pare dni na wystawienie klatki lapki i odlowienie kota do sterylizacji. Przeciez to nawet nic nie kosztuje - jedynie wlasny czas i wysilek. A to juz kwestia wyboru. Mozna lezec i pachniec, mozna poswiecic kilka dni na rozejrzenie sie po najblizszej okolicy, wypozyczyc klatke -lapke, pobrac talon (Wydz.Ochr. Srodowiska w Urz.Ursynow). Potem czaty i odwiezienie na Kulczynskiego. Za 6 dni odbiera sie kotke i wypuszcza w miejscu odlowienia, kocurki odbiera sie po 3 dniach. Wszystko. Zreszta temat wszystkim Paniom jest zapewne znany, pisze instruktazowo w nadziei, ze moze przeczyta to tez ktos, nieznajacy szczegolow. Druga sparwa jest wlasnie grupa wolontariuszy, ktora wesprze osoby dokarmiajace. Czesto ludzie wzbraniaja sie przed tym, bo oznacza to codzienny obowiazek oraz wydatki. Ale gdyby skupic wokol sprawy kilka osob, to pojdescie na dwa stanowiska raz na tydzien czy dziesiec dni zaczyna byc kwestia niemal nieodczuwalna i organizacyjnie i finansowo. Mozliwe ,ze usmiechacie sie teraz Panie (co za plonne nadzieje!), ale coz, po prostu probuje. A nuż?!
I na koniec - mialam tez nadzieje, ze dotre tym watkiem do mieszkancow Kabat z osiedla Rybaltow / Nowoczesnej lub ich znajomych. Mimo efektow dotychczasowej okolicznej sterylizacji na tamtym osiedlu jest jadro ciemnosci. Przechadzaja sie tam koty, czesto w bardzo zlym stanie ( FIV? bialaczka?). I nikogo to nie obchodzi. Proponowalam "swoje uslugi" ludziom wchodzacym na to osiedle. Pokazywalam klatke lapke, przedstawialam sie, towarzyszyl mi wtedy maz, dosc znany dziennikarz, autor m.in. artykulu "Moja spowiedz" , swego czasu komentowanego rowniez na Miau. Trudno wiec posadzic nas, ze chcemy podstepem (na klatke-lapke) dostac sie na jakies osiele, by okradac tam mieszkania. Zero refleksji. Oczekiwalam tylko otwierania mi furtki domofonem, mozliwosci postawienia w bezpiecznym (to sprzet wypozyczony z Gminy) i ustronnym miejscu klatki i ..... powiadomienia mnie sygnalem, ze cos nabralo sie do klatki (mozna to zrobic dochodzac co 20 min. do okna - uczucie satysfakcji bezcenne). Bo sterczenie po kilka godzin dziennie gdzies pod chmurka jest zwyczajnie wyczerpujace i wypiera wszystkie inne zyciowe obowiazaki , ktore przeciez mam jak kazdy. Koty tam nie znaja klatek, sa glodne, w kilka dni mozna tam znacznie uporzadkowac sprawy. Pozdrawiam wszystkich czytajacych ten watek bardzo serdecznie. Niezaleznie od pewnych roznic w pogladach wszyscy gramy przeciez w jednej druzynie, wszystkim nam lezy nam na sercu los zwierzat, nikomu niepotrzebnych, przez nikogo niekochanych, dla ktorych zycie potrafi byc zwyczajna tortura. Gdyby jednak ktos chcial odpowiedziec na moje apele, zapraszam pod : maszka7@gazeta.pl. W grupie razniej i wygodniej! Maja
Nie chciałam batozyć tylko napisałam swoje zdanie. myslę,że większośc miała tylko to na myśli. Dylematy w zw z kociastymi są i będą. Sama także karmię, łapię, ciacham i prowadzę DT. Wiem cos o TYCH przyjemnościach i dylematach. Na bezsennośc także cierpię. Trzymam kciuki i podziwiam za determinacje i wytrwałość.
Ja od siebie jeszcze dodam że P.Alina jest również moją znajomąi oprócz swoich dziestu kotów domowych + x tymczasów karmi koty w okolicach ul.Wełnianej ,a ten Pan któremu popsuł się samochód pewnie już karmić nie będzie.Dziwny człowiek. P.Alina karmi rownież koty na terenie swojej pracy .Ostatinch maluchów od kotki która została złapana na sterylke szukała kilka dni i nocy .Udało się .
Kotka po sterylce już wróciła na swój teren. Kocięta - przecudne, słodkie burasy przebywają w lecznicy przy ul. Kulczyńskiego 8a na Ursynowie. Są odrobaczone, odpchlone, odkleszczone, bedą zaszczepione. W stosownym czasem kotki adoptowane maja prawo do bezplatnej sterylizacji na talon z Gminy Ursynow. Zamieszczam zdjęcia maluchów. Jak uporam sięz innymi technicznymi sprawami, porobię im ogłoszenia na portalach, ale może ktoś się zachwyci...
Chłopak: najstarszy szef bandy - Herszcik:
Młodszy chłopaczek Gapcio. Gapcio okazał się dziewczynką... :
Skarpetka - a to z kolei chłopaczek, wbrew podejrzeniom o "dziewczyństwo":
Buraska i Złotka:
Ostatnio edytowano Śro cze 16, 2010 20:10 przez Afatima, łącznie edytowano 1 raz
u mnie bure najszybciej "schodzą". Czy to duzy czy mały. Widać zalezy od rejonu O inszych tzw.chodliwych kolorach nie wspomne, bo u wszystkich o rudości domy sie biją. Kicie są pzresliczne.
Złotka wczoraj pojechała do nowego domku. Dziś już były wieści, kicia nieśmiała, ale ciekawska i ciekawość raczej jest silniejsza niż strach. Skarpetka - Białostópka okazał się chłopczykiem i dziś znalazł dom. Do swojego domu pojechała też Buraska. Młodszy chłopak, który został nazwany Gapciem, okazał się z kolei dziewczynką. Gapcio i Herszcik być może pojadą razem do Krakowa.
Trzymajmy kciuki, żeby wszystko się ułożyło. Kociaki potrzebują dobrych myśli i dopingu.