Julka po stresującej podróży znalazła się w nowym domu. Po kilku minutach zaczęła wolno sprawdzać zapaszki we wszystkich kątach i zakamarkach. Natychmiast odkryła, że można z jednej strony wejść za stolik z telewizorem i znienacka wyskoczyć z drugiej, obok wazonu z dużym kwiatkiem. Po godzinie sprawdziła, że domownicy mają palce nadające się do obgryzania, a po następnej, że mają też kolana, na których dobrze się śpi, a palce można zostawić, bo się przydają do głaskania. Dobrym miejscem okazało się krzesło wsunięte pod stół z obrusem - można się schować i obserwować, co się dzieje, bo przecięż należy być czujnym, żeby zaatakować wstążeczkę z dzwoneczkiem!!! To krzesło służy także do wchodzenia na kolana nowego pana, kiedy siada do stołu. Domownicy nie pozwolili wejść na stół, ale pan pozwolił zwinąć się w kłębek i smacznie chrapać. Myślę, że mowy dom został zaakceptowany, bo z kolan dobiegało równiutkie mruczenie, miseczka z mięskiem została opróżniona i kuweta zaznaczona.
Malutka zawojowała całą rodzinę. Wczoraj dała się położyć na przygotowane posłanko, ale w nocy po sprawdzeniu kątów, zabawie i biegach przełajowych znalazła ciepły kącik w łózku mojego Taty. O 8.00. głośno oznajmiła Mamie, że jest głodna. Ponieważ nie było jeszcze "podane" mięsko, wetknęła pyszczek w miseczkę z kocim mleczkiem.....i parsknęła rozpryskując je wokół. Mięsko zostało szybciutko zjedzone, a podchody do mleczka odbywały się wielokrotnie z mizernym skutkiem. Woda działa na nią jeszcze gorzej - otrząsa się jak stary pijak!, ale apetyt jej dopisuje. Dzień minął na szaleńczych podskokach i sprawdzaniu wytrzymałości zasłon oraz moich rodziców. Najnowszym wynalazkiem jest wskrabywanie się na krzesło po to, żeby z niego zeskoczyć, odbić się od podłogi i jednym susem znaleźć się na kolanach mojego taty - to mniej więcej długość 2m. Bardzo się cieszę, że spodobał się jej nasz dom. Jest tak radosna, że wszystkie psoty jej ujdą - patrząc w jej oczy widać wyraźnie, że szuka sposobu jak wejść na suft !!!!
Trzeba Państwu drugiego malucha zaproponowac (np Kamcię) - to dopiero byłby widok - dziewczynki dokazujące razem A przy okazji skala potencjalnych zniszczeń sie zmniejszy
Mały tygrys ma się świetnie, je, śpi i szaleje. Wchodzi coraz wyżej, urządza szaleńcze biegi, które czasem kończą się guzem, bo na parkiecie nie "wyrabia" zakrętu. Wymyśla sobie nowe zabawy, zaczepia domowników i wogóle organizuje życie moim rodzicom -mogą spać wtedy, kiedy kot pozwoli, jak mówi mój tata. Torbę, w której będzie, mam nadzieję, podróżowała, zaadaprowała na zabawkę. Potrafi sto razy do niej wskakiwać, wychodzić, przewracać, ciągnąć i oczywiście gryźć. Zamknięcie ekspresu uznała za zachętę do fikołków i błyskawicznie wyskoczyła przez otwór na głowę. Jest niebywale szybka i wygimnastykowana. Półki powyżej stołu są w niebezpieczeństwie. Wprowadza mnóstwo wesołego zamętu, bo nie sposób się złościć na taką słotką wiercipiętę.