ale siem trochę przestraszyłam
że trzeba tę gębę wymalować nad ranem



Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
kiche_wilczyca pisze:my odpadamy (chwilowo nawet ogólnie, na jakiś czas) - sprawy rodzinne
Gdy przyszedł do nas ze schroniska było to typowe, schroniskowe 7 nieszczęść - kichał krwią, na zdjęciach ze schroniska widać nawet, że miał ogromnie nieproporcjonalnie wielką głowę, w stosunku do tułowia, z uwagi na bardzo powiększone węzły chłonne, w schronisku przeszedł jeszcze operację prawej łapki (miał chirurgicznie wstawione sztuczne więzadło), cała rana zainfekowała się grzybicą, w uszach bagno - świerzb, wypróżniał się z krwią, generalnie był strasznie schorowany, sierść była żółta i zmierzwiona. Wyleczyliśmy go ze wszystkich schorzeń, gdy poczuł ciepełko i miłość stał się naszym najlepszym przyjacielem. Wybrał sobie narzeczonego na swojego Pana, spał z nim na poduszce i bezgranicznie mu ufał. Wcześniejsze badania krwi nie wykazywały niczego złego, a choroba, jak już dała o sobie znać to z taką siłą, że w przeciągu 2 dni musieliśmy podjąć decyzję o uśpieniu Szczepanka, bo nic już nie dało się zrobić.
Zaskakujące jest to, że tydzień wcześniej nie było po nim widać niczego, bawił się, miał apetyt, mruczał (tak dokładnie - nie mógł z uwagi na przebyte choroby wydawać głośnego dźwięku mruczenia, jednak kiedy przyłożyło się głowę do jego szyjki lub czółka było słychać, że "jedzie motorkiem"), tymczasem ja wróciłam od rodziców po południu w niedzielę i zauważyłam, że jest osłabiony, miał wielkie źrenice, po wizycie u weta, już w poniedziałek przestał jeść i chodzić, a we wtorek, dokładnie o godzinie 12.10 nasz Skarb zasnął na zawsze. Szczerze mówiąc nawet nie marzyliśmy o takim kocie, w naszych sercach żyje i będzie żył już zawsze, nie ma dnia, byśmy o nim nie rozmawiali i go nie wspominali.
Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek, RobertWeilk i 71 gości