Wypuscilam cala bande kocia do ogrodu. Dexa na smyczy, ma sie rozumiec

Co rano Krolowa pracowicie fabrykuje kopczyki na basenowym placyku. A potem Jas, pomstujac, wszystko grabi


Dex lata z trzema smyczami jakby mial pieprz wiadomo gdzie...

Dziewczyny za to sa grzeczne, chetnie sobie gadaja na tarasie.
Najbardziej lubie taki uklad:

Przynajmniej moge sobie przysiasc na lezaczku
Ale Dex oczywiscie musi lazic po gaszczach i chaszczach...

a ja za nim...No i co z tego, skoro udalo mu sie, mimo wszystko zlapac szpaka i przytaszczyc go do domu. Mimo, ze krzyczalam na niego i mimo, ze byl atakowany przez dwa inne szpaki. Wlecial z nim do piwnicy i polozyl na kafelkach. Szybko zabralam biednego patszka, obejrzalam - zadnych ran nie stwierdzilam. Byl wyraznie w szoku. Polozylam go w malinach. Stanal na lapki. Przed chwila sprawdzalam - nie ma go. Ufff. Tym razem sie udalo. Ale Dex ma szlaban
