heh... skąd ja to znam. Zawsze mi wtedy ciśnienie skacze

Raz próbowałam uświadomić i dostałam zjebkę i od pytającej o kota i potem od jej zięcia, że jakim prawem ja odmawiam kota osobie, która tak kocha zwierzęta.

od tamtej pory "miłośnik kotów" stał się dla mnie synonimem osoby popiep...ej za przeproszeniem na punkcie wolności kosztem życia swojego podopiecznego.
Dla mnie osobiście oczywiste jest, że koty mogą wychodzić - ale niechże teren będzie dla kota bezpieczny, niech wychodzi na swój ogródek a nie do sąsiadów, którzy koty podtruwają, kopią, przerzucają przez ogrodzenie jak piłkę i są wku...ni równo na "miłośników" za to, że czyjś kot panoszy się i obsikuje ich werandę. a ja wcale się nie dziwię rozżalonym sąsiadom, bo to ja kocham koty i to ja postanowiłam kota mieć a nie oni.
I nie rozumiem też takiej radości na widok poszarpanego ucha, ogona, podrapanego oka "bo kot dał czadu na mieście".
Jestem zdania że "Mój kot - mój zabezpieczony ogród - mój problem jak zrobić, żeby był bezpieczny". A nie "mój kot - niech go sąsiedzi dokarmiają "niewiadomoczym", trują, biją, psy rozszarpują lub niech idzie na żywioł, to się nie będzie nudził" - to po cholere temu komuś kot? Przygarnął go, żeby go nie widzieć, żeby mu nie musieć poświęcać czasu? Kot w mieszkaniu z zabezpieczonym balkonem nie musi się nudzić - to jedynie kwestia opiekuna.
Raz słyszałam tekst babki, która miała koty wychodzące w sposób niekontrolowany (łaziły po całym osiedlu, pakowały się ludziom do otwartych mieszkań przez drzwi balkonowe) "znam swoich sąsiadów, oni uwielbiają koty". Po miesiącu autorka słów jechała na ostry dyżur z kotem postrzelonym ze śrutówki, bo się ktoś do sąsiadów wprowadził :-/ Kot nie był niczemu winny. Lepiej byłoby postrzelić opiekunkę moim skromnym zdaniem
I co racja to racja - też wolę Dżema Bonda

Agent Marusia wczoraj miała sądny dzień. Mieliśmy kociego bobaska przez chwilę w pokoiku. Myślałam, że Marusia przeniknie przez kratki w transporterku, że albo wciągnie noskiem bobaska, albo sama się wniucha na drugą stronę
