Z kupą Milusi robią się rzeczy dziwne. Pamiętacie, przedwczoraj pojechałam do wetki na wszelki wypadek Milusię pokazać. Wetka zbadała, wymacała brzuch i powiedziała, że wszystko w idealnym porządku. W jelicie cienkim treść pokarmowa mięciutka, w jelicie grubym nic niewyczuwalne.
Tego samego dnia Milusia zameldowała się w kuwecie z charakterystycznym kupowym napinaniem. Chociaż nie miała prawa, bo w jelicie albo pusto, albo mało i miękkie.
Wczoraj rano znowu wizyta w kuwecie i znowu nic. A wybrzuszenie pod ogonkiem już jest. Czyli znowu zatkana

Zamiast z Femcią (od tygodnia próbuję ją dostarczyć na kontrolę dziąseł), lecę z Milusią. Badanie palcowe mówi, że nie ma nic, co usprawiedliwiałoby napinanie w kuwecie i wybrzuszenie pod ogonkiem. A następnie wetka bez większego trudu pomogła Milusi zrobić wielką, miękką kupę.
Niech mi ktoś powie, o co chodzi?
Jelito grube wróciło do normy, ale jest wobec powyższego podejrzenie, że na kręgosłupie, w miejscu pęknięcia, porobiły się jakieś zmiany. Jutro znowu kontrola. Tylko samodzielnie zrobiona kupa uratuje Milusię przed pielgrzymkami na wszelakie badania (trzeba zdiagnozować).
A ja dzisiaj byłam w Warszawie, Pociągiem, na co ostatecznie zdecydowałam się rano, w czasie robienia makijażu, czyli dość późno. Potem biegiem na dworzec. Pan taksówkarz się wzruszył, jak mu kazałam przejechać dziunię, bo na pasach se szła, jakby na spacerniaku była. Zdążyłam i było miło.