Najpierw zadzwoniłam i pytam, a Pani, że nie wie, czy jest ta kotka jeszcze

No to pojechałam i...
kocia zaginęła - może wypadła, a może gdzieś siedzi, ale nie wiadomo gdzie, nie mam od jakiegoś czasu - dzień, dwa. ("Mogłam zabrać jak byłam tydzień temu przecież")
Kotki mieszkają poza domem i może ktoś wziął.
Szlag mnie trafił.

Dowiedziałam się, ze kotki są już bardzo samodzielne, chodzą gdzie chcą. I że wiosną ich kotka przyprowadziła sobie malutką, dziką i teraz ta dzika się właśnie okociła na balkonie.

Okazało się, że zostały jeszcze dwie koteczki - siostry tej zaginionej, ale muszą je poszukać bo poszły na dwór chyba (było ok 20.00)
Znalazły się i... zabrałam obie.

Nie wiem co zrobię.
Jedną być może weźmie Vincentowa - chociaż to nie ta wypatrzona, w której się zakochała. Druga zostaje.
Pilnie szukam jej domu.
Uszka mają czyściutkie, wyglądają na zdrowe.
Nie miałam nic oprócz wołowiny - dałam gotowaną. Były potwornie głodne.
Maja około 4-5 tygodni i są ładniutkie.
Jak porobię ładne fotki, to wyślę Ci kwiatkowa.
Nie wiem co zrobię z nimi w łikend i jakbym szła jednak do szpitala, ale nie mogłam ich zostawić
