Taaaaak, aha........więc po prostu chodzi o odszkodowanko i o o to, że Agusia za dobrze wygląda, a poza tym...KOTY TO DRANIE



Pozdrowienia dla Wszystkich - Agusi, Niuni, kotów .....no i Sąsiadki


Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Jasmina pisze:Po lekturze Sąsiadki:
Taaaaak, aha........więc po prostu chodzi o odszkodowanko i o o to, że Agusia za dobrze wygląda, a poza tym...KOTY TO DRANIE![]()
![]()
![]()
Poker71 pisze:Patrz ja jednak jestem kosmita bo akurat tego nie wyczytałam
Jasmina pisze:Poker71 pisze:Patrz ja jednak jestem kosmita bo akurat tego nie wyczytałam
No widzisz, a ja mam łatwo- bo mi po prostu płacą za czytanie między wierszami![]()
![]()
Pozdrowienia dla alienów -
gość 1 pisze:agusia wytłumacz mi kto Cię ,,nęka''?,skoro nasze rozmowy to głównie-,,cześć-cześć''.Nie wiem czy ktoś z forumowiczów chciałby wnosić kocie odchody na butach do domu,mieć ciągle upaprany samochód przez wylegujące się na nim koty itp.Nigdy o tym nie mówiłem(chociaż mnie to denerwowało)bo wolę przemilczeć czasem takie rzeczy niż być czyimś wrogiem.Śmierdzi Ci nasze szambo-(gdyby nie śmierdziało to by nie nosiło takiej nazwy)-i od tego się zaczęło.a mi w samochodzie pachniało pewnie jak kot wszedł przez szyber-dach i załatwił swoje potrzeby.Koty niby zdrowe to dlaczego siedziały z zaropiałymi oczami,przez które nic nie widziały.Kichające non stop.Czy takie ,,okazy zdrowia''wynosi się z ,,chlewka''padnięte, gdzie się plęgną, i zakopuje? Piszecie,że się położyła do szpitala z zadrapaniami.W jakim to szpitalu powiedzcie można się położyć z zadrapaniem.Mnie jakoś z poparzoną nogą nie położyli.Lekarz sam nie widział takiego przypadku.A może sama się pogryzła?A gdyby to się przydarzyło córce,która czasami brała kotkę na dwór?Też byście twierdzili że to tylko zadrapania i 7-mio letnie dziecko położyło się do szpitala?Nikomu nie życzę takiego przypadku i bólu.Ta ,,podrapana''lubi zwierzęta bardziej niż wy tutaj wszyscy razem wzięci.I to ta podrapana brała małe koty z podwórka i przemywała im oczy.A Wy piszecie,że chce się ich pozbyć bo nie lubi zwierząt.Gdybym tylko pozwolił to pewnie byłby w domu zwierzyniec.W ramach wyjaśnienia to właśnie lekarz zawiadomił wszystkie służby.A jak się dowiedziałem dzisiaj,to jedna z sąsiadek widziała to zajście,jak ,,podrapana''trząchała ręką, na której kurczowo wisiał kot.Następnym razem zanim kogoś osądzicie zastanówcie się dobrze.Jak dojdę jak to się robi to wstawię kilka zdjęć potwierdzających to o czym tutaj napisałem.
sąsiadka pisze:Witam!Mąż przypadkiem znalazł tę stronę.Wyszłam ze szpitala i jak zobaczyłam to,co tu się pisze to krew się gotuje.Jak kogoś można oceniać jeśli się nie zna sytuacji.!Pani Agusia zrobiła z siebie ofiarę...Czemu nie napisała,że to My zawsze jej przeszkadzamy we wszystkim?Jak ktoś przyjedzie do nas,to musi samochód stawiać na ulicy, bo przeszkadza...szambo śmierdzi,a się nie wylewa...mąż postawił kilka razy NA CHWILĘ samochód na wjeżdzie i już była właścicielka,że jeszcze raz postawi samochód to ona wjazd zastawi,ogródek zrobiłam i nasaona wygrzebane przez koty,stwierdziła żebym ogrodziła to tak nie będzie.Czemu się nie pochwalili,że oni mnie sanepidem straszyli? To ja się czuję jak w lokatornym!!!!
Zwróciłam uwagę z kotami,bo wszędzie ich pełno(amantów też kupę lata)sikają mi do sieni,jak wracam z drugiej zmiany i tylko otwieram drzwi to któryś kot zawsze się wsmyknie na noc,leży piach po naszej stronie ze 3m od wejścia i tam koty se zrobiły kuwetę,nosimy to na butach,a miałam dziecku zrobić piaskownicę.Ja rozumiem wszystko,taka jest natura,ale trzeba to sprzątać.Mamy wspólnego kawałek podwórka i trzeba jakoś razem żyć a nie się ciągać za łby.Agusia pisze czemu nie przyszłam porozmawiać?Ciekawe!Ograniczyło się do rozmowy:jak kupowałaś dom to z kotami,koty były i będą.Raz mówi,że są jej a co do czego,że nie...I kto tu wredny?
Mam kotki dwie perskie,ale siedzą w domu,strach wypuścić,bo tamtym ropieją oczy.Są grzeczne i milusie..nie trzymam ich, tak jak sąsiadka twierdzi do produkcji,traktowane są jak członki rodziny.
Co tu dużo pisać zapraszam do siebie,bo widzieć a pisać to różnica ogromna.
A propos ataku kota...sama byłam w szoku,fakt że są dzikawe ale nie sądziłam,że może kot aż tak zaatakować...drzwi były otwarte,w sieni siedział,weszłam z dworu,wbił się zębami w prawy nadgarstek do kośći a pazurami w dłoń,nie mogłam go odczepić.Poszłam do lekarza,dostałam szczepionki od tężca... Po dwóch dniach ręka wyglądała jak złamana,pręga doszła do łokcia!Poszłam na izbę ,lekarz zareagował śmiechem,jak powiedziałam,że kot pogryzł,jak odwinęłam rękę już nie było mu do śmiechu,kazał powiadomić policję i zgłosił do sanepidu o sprawdzenie stanu zdr.kota.Co miałam zrobić? A jakby tak to córkę moja spotkało?Od razu kazał mi jechać na zakażny i kłaść się na oddział.I tu będzie najlepsze.Rano szykuję się na oddział i wchodzi straż miejska,żebym pokazała kwity na szambo i śmieci,sąsiadki sprawka po złości...szok!!!
Leżałam 8 dni i 2tyg zwolnienia i wraz ręka spuchnięta,a jaki był ból!!!.Rozpoznanie:NACIECZENIE ZAPALNE DŁONI I PRZEDRAMIENIA PRAWEGO PO UGRYZIENIU PRZEZ KOTA.Żebym nie poszła do lekarza to mogło się to skończyć tragicznie.
Agusi by tylko raz moja kotka siknęła w sieni i już bym miała policję na karku a już nie mówię o pogryzieniu.
Nie chcę się kłócić,bo ja nie z takich.Jest zgłoszenie na policji,że takie zdarzenie miało miejsce,ale czy zakładać sprawę?Jeśli się nie będzie czepiać byle czego i zrobi porządek z kotami(nie mówię o usunięciu) to po co?Bo to tylko będzie potęgować nienawiść.Sama powinna już dawno pomyśleć,tym bardziej jeśli spodziewa się dziecka.
Boję się,żeby się sytuacja nie powtórzyła.Szczęście tylko było,że to moja ręka a nie mojej małej,tym bardziej,że siedzi z opiekunką kilka godzin.
Przepraszam,ale musiałam się wypisać,bo nie mogłam znieść takiej opinii...
Nie wiem,czy więcej tu wejdę,bo szkoda nerwów...proszę nie oceniajcie kogoś jeśli nie znacie.
Porada_medyczna_koty pisze:Ludzie!Jak można wywlekać swoje sprawy i to na internecie.Pani pisze,że koty nigdy nie sprawiały problemów?!Samo to,że jest ich tyle ,chodzą po całym podwórku , mnożą się ,to już jest poważny problem(to,że zdychają, to już jest coś nie tak,jest zakaz zakopywania martwych zwierząt i to jest karalne,należy oddawać je do utylizacji).Prędzej czy póżniej ta sytuacja by każdego przerosła.Może Ci ludzie woleli sprzątać po nich i omijać jak się odezwać.To do przyjemności nie należy.Pani się zastawia tym,że jest w ciąży,że nie może się denerwować,wzbudza tym litość (ludzie skupili się na ciąży,no i udało się) a to jest normalne.Za to nie jest normalne,ze kobietę pogryzł kot.Za zwierzę odpowiada właściciel,jeśli zaatakowało ,to należy je odizolować( nazywa się to zagrożenie dla otoczenia,i nie ważne czy szczepione czy nie).Za nie dostosowanie się do tego grozi mandat a po raz kolejny sprawą.Tu nie chodzi o prywatne sprawy tylko o fakt,że kobieta została pogryziona przez kota i nad tym należy się zastanowić.Gdzie miała Pani rozum 4 lata temu(bo pisze Pani,ze tyle tam mieszka i koty już były).Jeśli nie zdarzyła by się taka sytuacja w życiu by Pani nie pomyślała o sterylizacji i kotów by nadal przybywało.Z tego co czytam ,to Pani wchodzi z butami w sąsiadki prywatne życie,interesuje się sprawami sąsiadki.To,że kobieta jedną ręką musiała zrobić porządek na podwórku to tylko należy współczuć ,koty trzyma w domu i to jej prywatna sprawa czy je rozmnaża czy nie.A ogrodzenie co znaczy dla kota?Przecież on każdy płot przejdzie.Pisze Pani,że sąsiadka leżała w szpitalu na zadrapania lekkie.Skąd Pani wie?Od kogoś?Dziwi mnie tylko,czemu Pani wszystko wie od osób trzecich.Nonsens!! Żaden lekarz nie położył by na tyle czasu pacjentki bez powodu,MOŻE I TEN CHŁOPCZYK MIAŁ TYLKO ZADRAPANIA I DO TEJ PORY UTYKA? ile tam ludzi leży,pielęgniarki,salowe,za dużo światków.Sama Pani pisze,że nie wpuściła sąsiadki jak był weterynarz,przy badaniu powinny być "obie strony".A może to Pani przekupiła weterynarza,żeby korzystną diagnozę postawił.Weterynarz może nawet wystawić wizyty z poprzednią data,bo mu nikt nie udowodni.Wiem coś na ten temat.
U nas w tamtym roku chłopca 6letniego pogryzł w nogę kot sąsiada(przybłęda),wdało się zakażenie,rany goiły się bardzo długo,rehabilitacja,chłopiec leczy się do tej pory.Nie było nawet żadnego ale,za całą sytuację odpowiedział sąsiad(bo skoro karmi ,kot jest jego)
Ta Pani tylko wspomniała,że na szczepienia i leki wydała a Wy już,że chodzi o odszkodowanie.Jak tak można!Ta kobieta ma dużą rację,z jakiej racji musiała płacić za leki i siedzieć teraz na zwolnieniu?Tam też chodzi dziecko!!Zwierzę ma prawa ale i człowiek tez.
Jeśli sąsiadko będziesz to czytała,to jestem z Tobą,ja bym tego tak nie zostawiła,ma Pani dziecko.
agusia2396 pisze:Witam.Miałam już się nieodzywać,ale widzę,że muszę przedstawić całą sytuację od początku.A spory czas byłam u mamy,bo musiałam odpocząć od tego wszystkiego.Mieszkam tutaj już cztery lata i nigdy nie miałam z nikim żadnych zatargów,żadnych nieporozumień,nikomu nie zwracałam uwagi,ani nikt mi.Bo do tej pory z każdymi sąsiadami się dogadywaliśmy,licząc się z tym,że wjazd jest wspólny,że są koty,które sobie tutaj żyja.Byłam też cierpliwa w stosunku do nich.Zaczęłam zwracać uwagę za systematycznie zastawiany wjazd i podwórku jak nie przez ich auto,to przez auto znajomego.No niestety,mojego mąża niema i przez całą zimę dowozili mi brykiet z tartaku i musiałam zwracać uwagę,żeby przestawiali auto,bo nieda się dojechać do moich drzwi.Moja mam prawie sześćdziesiętnioletnia kobieta któregoś razu odśnieżając podwórko musiała cierpliwie czekać,bo przyjechał znajomy do sąsiadów i wogóle niezwracając na nią uwagi zaparkował sobie na środku.A ile razy musiałam chodzić po zaspach z zakupami,bo wjazd zastawiony.A w ciązy nie jest lekko chodzić i trzeba uważać.Właścicielka nieraz sama zwracała im uwagę,bo nie mogła wjechać na swoje podwórko.I nie było to raz czy dwa.Jakoś moi znajomi rozumieją,że mam wspólny wjazd i potrafią zostawić auto gdzie indziej.A to,że jestem tylko lokatorką,a nie właścicielką to nie oznacza,że mam się nie odezwać.Nie obchodzi mnie co robią w swoim domu ani na ich własnej części podwórka.Szambo sąsiadów znajduje się półtora metra od moich okien,przy ulicy,przez dwa miesiące wylewało się do ogródka i śmierdziało,w domu nie dało się wytrzymywać momentami mimo zamkniętych okien.Zresztą inni sąsiedzi z ulicy też to widzieli i czuli.Czekałam cierpliwie aż sami się tym zainteresują,aż w końcu poprosiłam właścicielkę,żeby zwróciła im uwagę,bo może nie czują i nie widzą.No i się zaczęło.Oni na to,że mam zrobić pożądek z kotami.Nie mieli mi nic do zarzucenia,bo ja potrafię żyć w zgodzie z ludżmi to czepili się kotów.Czekałam w smrodzie dwa tygodnie,a szambo jeszcze bardziej dawało,więc sama zapytałam sąsiada kiedy je wybiorą to burknął"zadzwoń i się zapytaj".I kolejny tydzień minął,aż w końcu w piątek zaszłam do sąsiadki i powiedziałam,że jeśli dzisiaj nie wybierze,to zadzwonię na Straż Miejską i zgłoszę do Sanepidu.A ona wtedy,że jej koty śmierdzą,że zajmie się nimi Powiatowa Inspekcja Weterynaryjna i pokazała mi zabandażowaną rękę,że uciekła jej kotka z domu i zaczęły się gryżć z czarnym kotem i ona ją zabierała a czarny się na nią rzucił i pogryzł.Ja tego nie widzaiłam,ani nie słyszałam,zresztą moja mama też,bo całymi dniami jest ze mną z uwagi na mój stan.I jeszcze nigdzie nie zadzwoniłam,aż w niedzielę wieczorem przychodzi do mnie policja,że sąsiadka zgłosiła,że została pogryziona przez kota.Mandatu nie dostałam,spisali tylko zeznania i poszli.Skoro tak sąsiadka ze mną postąpiła to zadzwoniłam we wtorek na Straż Miejską,przyjechali i jakoś w środę rano zostało szambo wybrane(jakby się nie wylewało,to by SM nie kazała wybrać).Ale jeszcze we wtorek przyszedł do mnie tata sąsiadki i za chwilę ona,że jak mogłam zadzwonić,i co mnie w ogóle obchodzi jej szambo i,że tylko się czepiam i,że jadą na zakażny i do PIW itd,i inne bzdury na mój temat typu,że siedzę na środku z cycami wywalonymi,albo,że ciągałam się po sądach.Więc powiedziałam,żeby mnie nie straszyli,bo nie ma obowiązku ani szczepić kotów,ani trzymać ich w zamknięciu czy na smyczy i zamknęłam drzwi.Za jakiś czas przyszli znowu tym razem przyprowadzili z sobą weterynarza,który stwierdził,że jest z urzędu,a miałam już go w domu,bo rozmawiałam wcześniej z inną wetką i mówiła,że muszę go odizolować na czas obserwacji.Weterynarz zbadał kota,powiedział,że Ci Państwo(sąsiadka ze swoim ojcem) byli w PIW i on dostał telefon,że ma się zająć tą obserwacją i,że Ci Państwo przyjechali po niego sami.Oczywiście ich do domu nie wpuściłam(oprócz weterynarza),a oni stali i się dobijali.A póżniej jak się dowiedziałam,sąsiadka położyła się do szpitala na chirurgię,na zakażny widocznie jej nie wzieli,(powód przyjęcia podrapanie przez koty,jak się póżniej dowiedziałam).Po wyjściu dostała zwolnienie.Dziwi mnie tylko,że od piątku cztery dni pracowała normalnie,a teraz będąc na zwolnieniu na działce jakoś dała radę pracować.Mama póżniej woziła kota na wizyty do weterynarza i obserwacja już się zakończyła,oczywiście kot nie jest wściekły,chory ani agresywny,jak i reszta tych kotów.Koty żyją swoim życiem,przychodzą,łaszą się,są szczęśliwe jak je ktoś pogłaska.Nigdy nikomu krzywdy nie zrobiły,ani nikogo nie zaatakowały.Jak pracowałam,to zawsze rozczulał mnie ich widok,jak wracałam do domu a one czekały na mnie już na chodniku.Córka sąsiadki z koleżankami nie raz je głaskała i krzywdy jej nie zrobiły.A poza tym piaskownica dla siedmioletniej dziewczynki???A od kiedy to ludzie trzymający rasowe perskie koty wypuszczają je wolno na niezagrodzone podwórko???Jeszcze niedawno sąsiadka sama się chwaliła(nie tylko do mnie),że tak jej świetnie idzie interes na sprzedaży młodych kotów,że chyba zrezygnuje z pracy,I,że dokupiła sobie samca persa,bo trochę drogo od niej brali za dopuszczanie.I,że sprzedaje je na jakiejś stronie "mruczuś" czy coś takiego.A poza tym,niedawno przyszła do mnie dziewczyna z kotem,bo pomyliła drzwi,"bo ona do tej pani z kotami". W tamtym roku na jesieni sama wywiozła tego czarnego kota gdzieś na wieś do koleżanki,ale przywizła go po jakimś tygodniu z powrotem,bo jak sama powiedziała"kot tęsknił i jakby łzy mu leciały".A co do mnie to ja się nieobawiam ani o swoje dziecko ani o te koty,bo krzywdy one nie są w stanie zrobić,są miłe i przyjazne,a poza tym to normalni ludzie nie zostawiają sami dziecka.I niech ją o to głowa nie boli.Mój mąż niedługo przyjeżdża i wysterylizujemy te kotki,może za becikowe.Ale zrobię to na pewno.A najlepsze jest to,że chodzę odwalona jak laleczka,a ja chodzę noralnie ubrana,jak każdy normalny człowiek,nikt nikomu nie mówi ani nie broni jak ma dbać o siebie.Dodam jeszcze ,że karmiąc te koty ja czy moja mama,bo ona przyjeżdża i je dokarmia kiedy ja nie mogę,przez tyle czasu nigdy nie byłyśmy nawet przez nie podrapane.Międzyrzec to małe miasto i wiele ludzi zna tą rodzinę i tylko mi współczują.Co do rachunków i opłat,ja też mogę przedstawić,ile wydałam na leki uspokajające i wzmacniające,bo byłam w naprawdę kiepskim stanie,i sporo schudłam.A wszystko przede wszystkim odbija się na mojej niuni.
Na dzień dzisiejszy to sprawa wygląda tak,że Ojciec sąsiadki(kobiety prawie trzydzieści lat,mężatki,matki siedmioletniej dziewczynki),który nawet tu nie mieszka i żadko przyjeżdża,złożył na mnie skargę na Policję i będę miała sprawę w sądzie z jakiegoś tam paragrafu,nie pamiętam,o niedopilnowanie zwierzęcia,coś w tym stylu.A najlepsze,że to nawet nie ona założyła mi tą sprawę tylko jej ojciec.
Nigdy nie sądziłam,że opiekujęc się kotami,i tak już skrzywdzonymi i pozostawionymi samymi sobie,będę miała tyle nieprzyjemności,ciąganiny po sądach itd.I tak się zachowują "miłośnicy kotów"
I tak to wszystko wygląda z mojego punktu widzenia,i nie mam co tu więcej pisać.
Dziękuje za rady,pomoc i wsparcie.Nie życzę nikomu takiej sytuacji.
A teraz czekam cierpliwie na przyjazd mojego męża i na przyjście mojej córci na świat.Odezwę się jak dostanę już wezwanie na sprawę.
Pozdrawiam.
Amika6 pisze:[...]
Zacytowałam te 3 posty, by zwrócić uwagę na sposób pisania tych osób.
Jestem przekonana, że to ta sama osoba używająca różnych nicków (np. sąsiadka była wczoraj na forum o godz. 16:17, czyli po zamieszczeniu postu przez agusia2396 a już o 17:02 zalogowała się na forum Pomoc_medyczna_koty).
[...]
Mało tego, w bardzo podobnym stylu pisze sama agusia2396 (co zresztą widać powyżej).
Żadna z tych osób nie ma zwyczaju używać spacji, akapitu. Wszystko tak zlewa się do kupy, że aż trudno to czytać.
Dlatego prześladuje mnie myśl, że to jakiś troll zabawia się naszym kosztem.
Sprawdzenie IP niestety nie rozwiało jednoznacznie moich wątpliwości (gość 1, sąsiadka i Pomoc_medyczna_koty piszą z tej samej sieci, agusia2396 z innej), dlatego co do treści cytowanych postów puki co nie będę się wypowiadać.
Użytkownicy przeglądający ten dział: CatnipAnia i 46 gości